(Pierwsza część wywiadu z Bolesławem III Krzywoustym)
- Skoro oślepienie Zbigniewa było zgodne z prawem, to dlaczego arcybiskup rzucił na ciebie klątwę?
-Nie o Zbigniewa chodziło! Popełniłem gorszy grzech... Jadłem kiełbasę w Wielki Piątek... Na kolację dostałem ryby słone i cuchnące, a w spiżarni pachniał kindziuk, świeżo przywieziony z Podlasia. Któżby się oparł? Przyuważył to jakiś paparazzo, zrobił rysunek na pergaminie i wyszło na jaw...
- I za to klątwa?
- Też byłem zdziwiony, ale arcybiskup mnie nie lubił... Omal władzy przez to nie straciłem. Musiałem pójść do swojej Canossy... Korzyłem się ubrany jedynie w worek po burakach ćwikłowych, tarzałem w prochu, lałem łzy, spazmowałem, jęczałem... A ile koślawych denarów mnie to kosztowało! Jałmużna dla ubogich, dary dla bogatych... I jeszcze trzy pielgrzymki musiałem zaliczyć. Takie naprawdę upierdliwe, bo pilnowali mnie... Kościelne psubraty!
- Wtedy arcybiskup cofnął klątwę?
- Nie chciał, ale musiał. Przyłożyłem mu widelec do gałki ocznej...
- Twoją obsesją było wywalczenie dostępu do morza?
- Ależ skąd! Chciałem tylko zdobyć Pomorze. Nawet nie wiedziałem, że za Pomorzem jest morze. Zresztą to morze do niczego jest. Woda morska zimna i zbroja przez nią szybko rdzewieje. Mój zbrojmistrz za głowę się złapał, kiedy wróciłem z podboju... I podwyżki zażądał!
- Po co więc zdobywałeś Pomorze?
- A co miałem zdobywać? Szwaby za silni, Czesi za silni, Madziarzy za silni i przyjacielscy, Rusini za silni...
- Ale na Rusi też pchałeś miecz w nie swoje sprawy...
- Jak to w nie swoje? O Wołyń chodziło! Włodzimierz Monomach wcielił Wołyń do Rusi Kijowskiej i wypędził księcia Jarosława! Pojechałem go wyłomotać, ale z marnym skutkiem...
- A jak było z chrystianizacją Pomorza?
- To poszło gładko. Budowaliśmy kościół, a obok powstawał cmentarz dla tych, co nie chcieli do kościoła chodzić. Daliśmy poganom wybór... Problem był tylko ze Szwabami. Myśleli, że to oni będą na tacę zbierać. Nie dopuściłem do tego!
- Miałeś już Pomorze, mogłeś zażywać jodu... Po co ruszyłeś na południe i wdałeś się w awanturę z przyjaciółmi Madziarami?
- Chciałem tą przyjaźń umocnić! Umarł król Węgier Stefan II. Chciałem usadzić na tronie Borysa, ale Bela okazał się mocniejszy... Pecha miałem!
- Czesi i Węgrzy polecieli ze skargą do cesarza niemieckiego...
- Cesarz wezwał mnie na sąd cesarski do Magdeburga. A takiego wała! Nie stawiłem się...
- Ale stawiłeś się w Merseburgu!
- W Merseburgu był zjazd, nie sąd! Dałem cesarzowi łapówkę (6tys. grzywien srebra), pogodziłem się z Madziarami, a Czechów olałem!
- Później jakby trochę przestałeś wojować?
- Nie miałem innego wyjścia. Zauważyłem, że po domu pałęta się sporo dorosłych dzieci. Musiałem to ogarnąć. Synom zapewnić przyszłość, a córki powydawać za mąż...
- Wtedy uchwaliłeś ustawę sukcesyjną?
- Tak. Napisałem ją w nocy i na kolanie, ale wyszła nieźle... Nie chcę by synowie żarli się o schedę po mojej śmierci!
- Ostatnie pytanie, proszę księcia...
- Chcesz zapytać o moje sukcesy łóżkowe?
- Nie! Dlaczego masz takie krzywe usta?
- Ożesz ty gnoju! Zaraz nie zobaczysz... Gdzie jest mój widelec do gałek ocznych?...
Bolesław III Krzywousty zszedł 28 października 1138r w Sochaczewie. Dzień wcześniej, żona Salomea śpiewała mu w Krakowie: "A może byśmy tak, najmilszy, wpadli na dzień do Sochaczewa"?...
Przydatny link:
Cały dotychczasowy poczet
No, taki wywiad to śmiercią można było przypłacić...dzisiejsi dziennikarze to lekko mają.
OdpowiedzUsuńO matko, klątwa za kiełbasę, to ja na bank do piekła trafię:-(
Też jadłaś kindziuka we Wielki Piątek? Spotkamy się w piekle!
UsuńŻeby tylko kindziuka! Boja, w piekle co rusz imprezy:-)
UsuńTo jednak trzeba być samobójca, żeby wytknąć komuś krzywy ryj...
OdpowiedzUsuńZależy komu wytyka się...
UsuńNie natrafiłeś przypadkiem na jakichś żyjących potomków B III K?
OdpowiedzUsuńNa pewno natrafiłem. Miliony jego potomków żyje obecnie. Ale informacje czerpię z innego źródła...
Usuńnotka od wywiadowcy-kronikarza sugeruje udział w spisku niejakiej Salomei. zamiast jechać do Sochaczewa trzeba było wyjąć ten widelec do gałek i napełnić bęben maszyny losującej - tak od razu z multilotkiem zawalczyć, bo pewnie sama nie spiskowała. ale Polak, to po szkodzie dopiero mądry, a ten nie zdążył zmądrzeć, bo martwym najlepiej wychodzi rozkład i podział.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że popełnił błąd. Dzięki temu nie muszę pisać czwartej części...
UsuńJak widzę paparazzi byli od zawsze....
OdpowiedzUsuńA nawet jeszcze wcześniej!
UsuńGdybym nie wiedział, że chodzi o Bolesława, to wypisz, wymaluj artykuł śledczy o Masie, Pershingu, Dziadzie (Dziadu?) itp. PS. Mógłbyś zamieścić rysunek techniczny wspomnianego widelca? Tak tylko pytam ...
OdpowiedzUsuńI o Marku Ch. z KNF...
UsuńGdybym potrafił zamieszczać rysunki techniczne, to już dawno byłbym wicepremierem co najmniej!
Hehehe: "Przyuważył to jakiś paparazzo i zrobił rysunek na pergaminie". W zasadzie zamiast aparatu, mogli wynaleźć trochę wcześniej łyżkę do lodów. Szybciej by się z gałkami uwinął.
OdpowiedzUsuńWidelcem jest bardziej elegancko!
UsuńWitaj, Bojo.
OdpowiedzUsuńBolesław Óczwyłupnik…
Jak to Bojan nie był rzecznikiem? Nawet mentalnie?
Pozdrawiam:)
Wtedy jeszcze nie było pojęcia "mentalność" więc trudno powiedzieć...
UsuńNo, dla mnie to szkoła wywiadu jest. Że też na studiach cię nie czytałam, może byłabym w zawodzie lepsza ;-)
OdpowiedzUsuńWiem, że mnie podpuszczasz, ale dzięki.
UsuńSłyszałam że Boluś był mamiętnym kochankiem
OdpowiedzUsuńPodobno zbałamucił żonę arcybiskupa niemiecką czeszkę😆
Przygryzła
mu górną wagę rozochocona
Niemieckie Czeszki takie tygrysice są?
OdpowiedzUsuńDał się uwieść niewieście, i zginął marnie. A gdyby zamiast do Sochaczewa wpadł na dzień do Tomaszowa to pewnie by nadal żył. Nie wierzcie kobiecie ...
OdpowiedzUsuń