sobota, 30 lipca 2022

Normalny dzień Normalnego

 23 luty 2022r.

Ruch zaczyna się bardzo wczesnym rankiem. Najpierw wstaje Żonka i zaczyna się tłuc w sobie tylko właściwy sposób. Trwa to około godziny. Kiedy wreszcie opuszcza mieszkanie, wstaje Mamusia (emerytowana). Też się tłucze, ale inaczej. Ma inny, oryginalny styl. W pierwszej kolejności włącza ulubione radio.

Wtedy ze swojego legowiska wyłazi Psica, chwilę się zastanawia czy Normalny śpi, uznaje że nie i zaczyna łiłczeć. Najpierw cichutko: łi, potem głośniej: łi, łi, wreszcie całkiem głośno i z pretensją: łi, łi, łi, łi, łi...

Trzeba wstawać. Normalny wygrzebuje się z betów, wciąga portki, wypija resztki wieczornej herbaty, na chybił-trafił wybiera książkę i idzie do toalety. W toalecie wydala produkty uboczne, ale książki nie czyta, bo Psica niecierpliwi się pod drzwiami (głośno wspomagana przez Mamusię).

Normalny wyprowadza Psicę przed blok. Ohyda! Wszędzie pełno brudnego śniegu, piździ jakiś huragan, a przechodnie wyglądają na wkurzonych. Normalny puszcza Psicę luzem i zaciąga się ukraińskim papierosem z przemytu. Wykaszluje to co nawdychał do płuc przez ostatnie 24 godziny. Wypluć tego nie może, bo ludzie gapią się antycovidowo, musi przełknąć. Niezbyt to smaczne, ale kotletowi sojowemu wiele nie ustępuje, ani smakiem, ani wielkością, ani konsystencją.

Tymczasem Psica znajduje kawałek czystego śniegu i wypręża się, żeby zasadzić kaktusa. Akurat przechodzi sąsiad. Patrzy się krzywo, ale nic nie mówi. Widocznie wyżył się już na małżonce. Psica wącha swoje parujące dzieło i idzie w inne miejsce zabarwić śnieg na żółto.

7:30. Trzeba budzić Córcię. Córcia, jak każda nastolatka, zamiast wstawać bluzga na Normalnego tak, jak to tylko nastolatki potrafią. Choleryk by tego nie zniósł, ale Normalny nie podejmuje wyzwania.

Idzie do sypialni i włącza telegazetę. "Iga Świątek deklasuje rywalkę". Wczorajszy sukces nieco poprawia mu humor. Niestety, trochę niżej: "Skoczkowie znowu zawiedli". Co za nieloty parszywe.

Córcia jednak wstała i chyba pójdzie tam gdzie miała pójść. Może na kurs jogi, a może zrobić sobie tatuaż? Do szkoły idzie po południu. Mamusia słucha w kuchni ulubionej audycji w ulubionym radiu. Psica głośno domaga się żarcia. Normalny pozostawia ten problem Mamusi i udaje się do piwnicy na kolejnego papierosa. Już z piwnicy słyszy jak Córcia opuszcza mieszkanie.

Tajemnicze wyjścia Córci budzą niepokój, ale jeszcze nie panikę. Wynoszenie śmieci ma swoje plusy. W koszu, od czasu do czasu, pojawiają się zużyte podpaski, więc przyjmowanie życzeń 22 stycznia na razie Normalnemu nie grozi.

Normalny wrzuca peta do słoika po majonezie i wraca do mieszkania. W kuchni kończy się ulubiona audycja w ulubionym radiu. Daje się słyszeć ostatnie słowo: amen. Normalny wchodzi do kuchni i po chwili w atmosferę świętości wdziera się aromat najtańszej kawy mielonej z Biedronki. Normalny łagodzi kurzasty smak kawy za pomocą mleka i słucha niegdysiejszego przeboju Arki Noego: "Sanki są w zimie, rower jest w lato, Mama to nie jest to samo co Tato!" Mądre te słowa mogłyby być mottem do ideologii antygenderowskiej, gdyby takowa istniała. Zresztą kto wie, może istnieje?

Dźwięk domofonu sygnalizuje powrót Córci. Jest głodna, bo odzywa się pierwsza: "Tata, usmaż chleb." Smażony chleb to jedyny powód, dzięki któremu Normalny bywa bohaterem w swoim domu i przez parę minut otacza go podziw i szacunek. Smażony chleb smakuje wszystkim i wkrótce wszyscy go jedzą w akompaniamencie ekologiczno -moralnego wykładu ulubionego radia i natarczywego łiłczenia Psicy.

Po jedzeniu Normalny uznaje, że pora zbierać się do pracy. Każdy, przynajmniej raz w życiu, gdzieś się zbierał, więc opis tej czynności zostanie pominięty. Kiedy jest gotowy, rzuca krótkie "cześć" i wychodzi. Po chwili wraca, bo zapomniał papierosów. Na szczęście nie uderzył się w skrzynkę na listy i nie musi przyklejać plastra na czoło.

Wychodzi po raz wtóry, nucąc pod nosem: "Będzie, będzie zabawa, będzie się działo..." Nagle dobry nastrój znika, Normalny przestaje nucić i wyszeptuje smętnie, bez sensu i nie do rymu: "do dupy to wszystko"...

W drodze do pracy, Normalnemu jeszcze trzy razy zmieniał się nastrój. Ostatecznie przybył na miejsce w dobrym humorze. Na początek czekała go firmowa lekcja języka angielskiego. Kurs jest koedukacyjny, więc z szóstką osób różnej płci wkroczył do salki, gdzie dobrowolnie poddawał się wynaradawianiu w sposób niezaawansowany.

Była to dopiero druga lekcja. W jej trakcie Normalny ze zdumieniem dowiedział się, że w języku angielskim też funkcjonuje podział na rodzaj męski, żeński i nijaki. Wyzwoliło go to z kompleksu zacofania, bo do tej pory sądził, że jeszcze tylko w katolickiej Polsce obowiązuje taka segregacja.

Później dowiedział się jeszcze, że Anglia to nie Anglia tylko takie jakieś Jukej, a Angole to nie Angole tylko Britisz. Zresztą w całym tym Jukeju jest prawie tyle narodowości co w byłym Związku Radzieckim, który słusznie nazywano więzieniem narodów.

Po lekcji, Normalny zdybał wolne stanowisko i przystąpił do pracy. Najpierw stoczył zaciekłą walkę z utrapieniem zwanym komputerem. Przegrał ją z kretesem, ponieważ elektroniczny skurwiel jest aroganckim przedstawicielem nowych czasów, a Normalny coraz szybciej stawał się reliktem socjalistycznej przeszłości.

Wezwany na odsiecz specjalista szybko coś poklikał, jeszcze szybciej poklawiaturował i wytłumaczył wszystko w dziwnym języku. Normalny zrozumiał tylko końcowe zdanie: "Teraz jest okej".

Nałożył słuchawki, wzdrygnął się na dobiegającą z nich muzykę i wpatrzył cierpiętniczo w napis na ekranie: "Oczekiwanie na połączenie" oraz w tajemniczy komunikat pod spodem: "Hasło powinno zostać zmienione". Komunikat budzi niepokój, ale Normalny nigdy nie ośmielił się zapytać kogoś, po co się pojawia. Klikał tylko w kwadracik z OK i komunikat znikał.

Nagle muzyka milknie, krótki pisk, basowe "Hallo"? i trzeba zaczynać: "Dzień dobry... Nazywam się Normalny i mam dla pana fantastyczną niespodziankę"... Tu następuje kilkuzdaniowe namolne namawianie rozmówcy, zakończone sakramentalnym pytaniem: "Czy zechce pan być gościem na tym spotkaniu"? Słuchawki odpowiadają muzyką. Dziad rozłączył się po cichutku i cała elokwencja Normalnego poszła psu na budę...

Następna rozmowa. Znowu facet. "Dzień dobry... srutu tutu, srutu tutu, srutu tutu majtki z drutu... Czy zaszczyci pan nas swoją obecnością"? "Z radością" - odpowiada molestowany i zanim rzuci słuchawką dodaje: "Z radością zakończę tą rozmowę, chłystku"!  Normalny wzdycha, zapisuje brak sukcesu i, dla własnej przyjemności, szufladkuje rozmówcę w kategorii "kutas".

W kolejnej rozmowie, energiczna Pani załatwia sprawę szybko. Wywody Normalnego przerywa obcesowo: "Jaki prezent dajecie?... Suszarkę do włosów? Dobra, przyjdę z mężem." Normalny zapisuje sukces i tym razem oddycha z ulgą. Na razie, na mordzie komputera, nie pojawi się komunikat: "Proszę zwiększyć efektywność!"

I tak to przebiega. Chwile triumfu, przeplatane pasmami klęsk i porażek. Całkiem jak historia Polski w pigułce.

Wreszcie Normalny dodzwonił się do Nawiedzonego (codziennie trafia się jakiś nawiedzony). Ów, nie chciał radować się z fantastycznej niespodzianki. Zamiast tego udowodnił, wyrażając się cytatami z Biblii, że wkrótce będzie raj na Ziemi. Jednakże w tym raju zamieszka tylko on (o ile wytrwa) oraz paru jego współwyznawców. Reszta ludzi pójdzie w pizdu. Zaproponował Normalnemu, żeby się opamiętał póki nie jest za późno. Normalny cynicznie udał, że się opamiętał i nawet zasymulował zapisywanie adresu jakiejś strony internetowej. W nagrodę Nawiedzony zapisał się na spotkanie i powiedział, że na pewno przyjdzie, ponieważ jego religia zabrania mu kłamać.

Normalny pomyślał, że Nawiedzony albo nawróci innych uczestników spotkania, albo zostanie przez nich zlinczowany. Tak czy siak, brama raju stanie przed nim otworem.

Bezpośrednio po tej rozmowie (przypadek?), życie pokazało swoją jasną stronę. Kierownictwo wyniosło się do domu. Okazało się, że paru konsultantów posiada jeszcze zaskórniaki, a i Normalnemu też coś brzdąkało w kieszeni. Wspólnym wysiłkiem zorganizowali imprezę. Impreza może nie była tak wypasiona jak  Olimpiada w Soczi, ale znacznie weselsza od Olimpiady w Pekinie.

Od razu wszystko zaczęło iść lepiej. Rozmówcy stali się uprzejmi, łatwo dawali się przekonywać, a frustraci, chamy i buraki trzymali się z dala od telefonów.

Dopiero przed samą dwudziestą pierwszą pojawiła się odrobina horroru. Telefon odbiera jakiś sadysta i nie dosłuchawszy do końca, wykrzykuje: "Jeszcze raz zadzwonisz o tej porze, to cię znajdę i zajebię!" Normalny nie wie, czy to groźba, czy propozycja. Jednak żadna z tych opcji mu nie pasuje, więc odpowiada rezolutnie: "W takim razie, nie mówię do widzenia."

Koniec pracy. Dziwnym trafem, wyłączanie komputera sprawia Normalnemu mniej trudności i daje więcej satysfakcji niż czynność odwrotna.

Normalny wraca spacerkiem do domu. Chce mu się jarać, ale boi się wyciągać papierosy. O tej porze czai się pełno sępów, którzy tylko czekają na taką gratkę, jak przechodzień z papierosami. Normalny nie potrafi być asertywny. Zresztą, bycie asertywnym wobec czterech byków chyba nie jest dobrym pomysłem. Trudno, karmienie raka może poczekać.

W domu wszystko w porządku. W sypialni Żonka robi z telewizorem to, co Sowieci robili z Radiem Wolna Europa. Próbuje go zagłuszać. Telewizor się nie daje, więc Normalny ścisza go osobiście. Żonki ściszyć nie może, więc ta chrapie spokojnie dalej, Teraz tak jakoś zwycięsko. Nagle cichnie. Biedaczka jest na diecie, chodzi spać głodna i czasami śni się jej coś dobrego. Normalny patrzy jak przeżuwa wyśniony smakołyk i bardzo realistycznie go połyka.

Zza drzwi pokoju Mamusi (emerytowanej) słychać jak telewizor spełnia inną rolę. Pobożną audycją czuwa nad bogobojnym snem swojej właścicielki, której śni się zapewne, że gołymi rękami dusi bezwstydnego propagatora ideologii LGBT.

Normalny zagląda jeszcze (zapukał, ale nie czekał na zaproszenie) do Córci. Ta natychmiast zamyka laptopa i patrzy nastroszona, gotowa do obrony swojej prywatności.

Tylko Psica się cieszy, ale ta akurat radość nie cieszy Normalnego. Oznacza bowiem, że musi wyprowadzić Psicę na spacer. Bierze smycz, mówi "chodź mendo francowata" i wychodzą. Odprowadza ich krzyk Córci: "nie nazywaj jej tak!"

Po powrocie pucują w kuchni resztki jedzenia. Jakoś tak jest, że wygląd Normalnego zaprzecza przysłowiu: "Kto je resztki i ostatki, ten jest piękny i gładki". Natomiast wygląd Psicy potwierdza to przysłowie w całej rozciągłości. Nasycona Psica idzie spać bezpośrednio, a nasycony Normalny idzie się najpierw przygotować. Każdy, przynajmniej raz w życiu, do czegoś się przygotowywał, więc opis tych czynności zostanie pominięty.

Przygotowany do snu Normalny najpierw musi poskładać, rozrzucone po całym łóżku, części ciała Żonki. Żonka nie chce się skupić. Przez sen stawia opór, recytując przy tym łacińskie słówka. W końcu udaje się wygospodarować trochę miejsca. Normalny może się położyć.

Wygrzebuje spod Żonki pilota i włącza powtórki z Olimpiady. Żonka budzi się gwałtownie, wyrywa pilota, przełącza na TVN Style i zasypia ponownie.

Normalny gasi telewizor prztyczkiem i przed zaśnięciem oddaje się marzeniom. Wyobraża sobie, że Norwegowie przyznają mu pokojową nagrodę Nobla. Nie jest to marzenie nierealne. Pokojową nagrodę Nobla może dostać każdy. Wystarczy, że nie rozpęta żadnej wojny...

Nie da się ukryć. Normalny dzień Normalnego jest długi i nudny...

wtorek, 26 lipca 2022

Reparacje i inne atrakcje

 Okazało się, że Kaczor nie potrafi wymówić słowa "sztokholmski". Ale ubaw! Za to przypomniał zapominalskim o reparacjach wojennych. No nie da się ukryć... W dawnych czasach Niemcy nie wypłacili Polsce ani feniga. Mało im, Szwabom, było... W czasach współczesnych nie wypłacili nawet jednego eurocenta!

Powoli, śmiercią praworządną, umiera Krajowy Plan Odbudowy. Być może, za 70 lat, jakiś idiota wspomni nieboszczyka i krzyknie głośno: "Wypłaćcie wreszcie pieniądze z KPO"! Wyśmieją go ludzie inteligentni...

Już wkrótce... Globalne ocieplenie zacznie objawiać się przeraźliwym zimnem. Wtedy pojawi się trzecia solidarność. Niedojrzała polska demokracja dobrowolnie podzieli się gazem ze starą niemiecką demokracją.

Naiwnie wydawało się nam, że z tym chrustem to jakiś żart. Gdzież tam... Węglowe trzy tysiące przeznaczymy na zakup drogiego cukru, a aparaturę będziemy napędzać chrustem. Całe szczęście, że studnia nie wystawia faktur za wodę...

PS. Według niektórych sondaży, słupek Donalda jest dłuższy od słupka Jarosława. Drżyjcie albo radujcie się... Jak tam komu wypada...

PS2. Od 01.01.23 mieszczuchami zostaną wieśniaki z 15 miejscowości. Pisiorski rząd taką świnię Pisowi podkłada...

PS3.Żeby jutro na czas wstać, trzeba dzisiaj kłaść się spać! 

sobota, 23 lipca 2022

Tusk walczy z ostrym cieniem mgły

Podobno sprawa idzie do sądu, a ja nie potrafię dodawać zdjęć... Wstyd! Wstawię link:

https://gazetaplus.pl/donald-tusk-pozwie-gazete-polska-za-skandaliczna-okladke/50521/

Za to bardzo jestem dumny z tytułu notki. W króciutkim zdaniu udało mi się połączyć Donalda Tuska, okładkę Gazety Polskiej i (nieco zapomniany) rap Andrzeja Dudy.

PS. Chyba sięgnę po pieniądze przeznaczone na kulturę, udam się do kiosku i kupię Gazetę Polską. O ile kolejki nie będzie...  

czwartek, 21 lipca 2022

Normalny dzień leminga

 Dla równowagi, wewnętrznej i zewnętrznej, postanowiłem opisać normalny dzień leminga. Zasiadłem przed laptopem, zawiesiłem ręce nad klawiaturą i... Ręce mi opadły! Coś mnie tknęło...

- Po co ci to, chłopie? - Zapytałem sam siebie. - I tak nie dorównasz, nie masz szans...

No tak. Wszak normalny dzień leminga wybornie opisał Marek Koterski w swoim filmie. Dla niepoznaki film nosi tytuł "Dzień świra". Warto obejrzeć, choć nie każdemu pasuje. Można polecieć Olgą Tokarczuk i rzec: "film nie dla idiotów".




Główny bohater filmu - podmiot liryczny mniema, że jest traktowany przedmiotowo. Pracuje nie widząc sensu swojej pracy... Zdarza się, że uczniowie wypierdują go z klasy w połowie lekcji...  Potem idzie do kasy i oto mu płacą - jakby mu ktoś w mordę dał! Na szczęście, stać go na codzienny zakup Gazety Wyborczej. Używa jej dwojako, do czytania i do... Nie! Nie do podcierania... Przed snem gwałci się w gazetę marząc o prawdziwej miłości.

 Trzeba zaznaczyć, że dzieło powstało w roku 2002. W onym czasie Adaś Michnik z GW nie wytyczał jeszcze prostych ścieżek...

Dlatego Adaś Miuczyński z filmu nienawidził prawie wszystkich. Tylko matkę kochał i nienawidził jednocześnie... I tylko syna - Sylwunia kochał bezgranicznie, chociaż głąb nie potrafił odmienić słowa "być" po angielsku.

Przez głąba mało jest w filmie angielskiego. Za to jest dużo łaciny i trochę poprawnej polszczyzny. Film naprawdę warto obejrzeć. Dużo jest atrakcji: sposób na chińskie skarpetki, wyciąg z fiuta, ciamkający czołg, goła męska dupa, zupa gorąca przynajmniej dobra, antyprykator, głupia pizda - wodzirejka i inne rewelacyjne obrazki. Dowiesz się też, że nie jest łatwo zatłuc ptaszysko konarem. Kobietę to i owszem...

Tak naprawdę, Adaś Miauczyński nie jest jeszcze rzetelnym lemingiem. Jest zagubionym w czasoprzestrzeni frustratem, błądzącym po omacku. Nie wszystkie jego obsesje i obsesyjki są już poprawne...

Rzetelny leming narodził się w zbawiennym roku 2015. Kaczor przejął władzę i tak podzielił społeczeństwo, że aż powstała szczelna bańka dla plemienia antykaczystowskiego. Nawet ktoś pokroju Adasia znajdzie w niej (paradoks?) kącik dla siebie. Nie musi z niej wychodzić i nie wychodzi, nawet gdy wychodzi na randkę..

W bańce żyje wiarą i nadzieją, że Tusk odsunie PIS od władzy. Wtedy kurorty oczyszczone zostaną z hołoty 500+, a sądy z pseudosędziów. Z urzędów i stanowisk wyprowadzi się tego i owego. Wielu pójdzie siedzieć. Katolików opiłuje się z przywilejów. Nie będzie rozdawnictwa, pieniądze z podatków znikną w inny sposób. Za to pojawią się pieniądze z Unii...

Tak to jest. Stare polskie przysłowie powiada wyraźnie: "Żadna od PISpaństwa kasiora nie uczyni z leminga pisiora"!

niedziela, 10 lipca 2022

Z pamiętnika Dobrej Kobiety

 Niejaki Boja (wredny kutafon, ale przy urnie wyborczej zachowuje się pozytywnie) opisał normalny dzień pisiora. Normalny dzień pisiorki nie został opisany. Na wysokości zadania próbował stanąć DeLu. ale wyszedł mu niegdysiejszy portret śląskiej kury domowej... Próbowała też Ania, ale tak jakoś fragmentarycznie...

Normalny dzień pisiorki... Pisiorka... Jak ja nienawidzę tego określenia! Już lepiej brzmi zjednoczona prawiczka...

Budzę się około 6.30. Mąż akurat wychodzi z łazienki. Zbiera się do pracy. Wstaję i idę umilić mu czas.

- Wyprowadziłeś Psiunię? - Zagajam.

- Oczywiście, skarbie. Była kupka i siku. Wszystko jest w porządku.

- A przelew zrobiłeś?

- To dzisiaj wypada termin?

- No a kiedy? Zrób go natychmiast! Nie wolno spóźniać się z przelewami! Ojciec Tadeusz ma swoje potrzeby. Takie potrzeby, że tobie nawet się nie śniło, gamoniu! Po co ja wychodziłam za ciebie? Mogłam mieć Jacka... Niby zwykły kierowca, a dzisiaj jest radnym i milionerem! Ech...

Mąż potulnie robi przelew.

Informuję go jeszcze, że zbliża się termin 31 Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę i dodaję:

- Pozałatwiaj wszystko co trzeba, bo oboje na nią wyruszymy!

- Dobrze, skarbie. - Kłania się i wychodzi do pracy.

Ja uskuteczniam defekację, dokonuję ablucji, a kiełki popijam jogurtem naturalnym. Następnie podkręcam Radio Maryja na maksa, siadam przy otwartym oknie i rozgłośnie odmawiamy Różaniec. Niech sąsiedzi słyszą...

O! Przez okno widzę jak Grażyna, moja przyjaciółka od dzieci, tacha zakupy z biedronki. Nie jest łatwo nastarczyć dla sześciorga dzieci. Dzięki niej, nasza (moja i jej) statystyczna dzietność wynosi dokładnie 3,0. Moja zasługa też jest niepomierna. Wygłosowałam dla niej 500+! Gdyby nie ja i Kaczyński wraz z Szydło i Dudą, zapewne grzebałaby teraz w śmietniku... 

Biorę Psiunię na smycz i udajemy się na spacer do parku. Przed wyjściem zakładam ciemne okulary... Niech sąsiedzi myślą, że mąż popodbijał mi oczy! Niezły numer...  W porze obiadowej zachodzimy do restauracji multigatunki. Serwują tam smaczne kąski i dla Pańci i dla Psiuni.

Po posiłku rozdzielamy się. Zaprowadzam Psiunię do salonu groomerskiego, a ja idę skorzystać z usług salonu kosmetycznego połączonego z salonem masażu nieerotycznego.

Po zabiegach wracamy do domu. Zapraszam przyjaciółkę od serca (inną, nie tą od dzieci) na kawę bezkofeinową, ciasteczka szpinakowe i na nagadanie się.

Później obie idziemy do kościółka. Jeszcze przed mszą trzeba sprawdzić czy Dagmara nie poprzestawiała kwiatów. Ta motyka ma gust proniemiecki, założę się, że głosuje na Platformę... Nie da jej się wyprowadzić z Rady Parafialnej, bo ma mocne plecy. Wikary przyjaźni się z jej wnuczką...  

W domu czeka już mąż. Pilnuję by porządnie wysprzątał kuchnię i łazienkę i porządnie odkurzył resztę mieszkania. Następnie daję mu czas wolny aż do 19.30. Kolacji nie jemy, bo kolacja jest niezdrowa. 

Zamiast kolacji oglądamy Wiadomości w TVP1, Gościa Wiadomości w TVP Info oraz Apel Jasnogórski w TV Trwam.

Po Apelu nadchodzi czas wyboru. Motyle w brzuchu czy ból głowy? Wpuścić męża do sypialni czy, pod byle pretekstem, odesłać dziada na kanapę? Jeszcze nie wiem co zrobię... Na razie niech Psiunię wyprowadzi...

wtorek, 5 lipca 2022

Normalny dzień pisiora

DeLu zdiagnozował, że jestem przesiąknięty PIS-em do cna. Postanowiłem opisać swój normalny dzień. Sami oceńcie czy DeLu ma rację...

Pół godziny po rannym dzwonieniu, wszyscy udajemy się do kościółka - większość z nas niedomyta. Bezmyślnie odprawiamy rytuały i czekamy na przekaz dnia. Proboszcz informuje kogo należy nienawidzić: Tuska, Żyda, geja, Szwaba i... Czasami dodaje jeszcze kogoś...

Po mszy dzielimy się płciowo. Baby idą prześladować rozwódki, panny z dzieckiem i aborcjonistki. Chłopy gromadzą się pod kioskiem, piją piwo i czekają na lemingi kupujące "Gazetę Wyborczą". Jeżeli zjawi się taki to spuszczamy mu wpierdol.

Po wyczerpaniu nakładu, ja udaję się do sklepu. Nabywam 2 lub 3 tanie wina. Na zeszyt, oczywiście, zapłacę gdy nadejdzie 500+.

Następnie idę do domu. Przed wejściem do chałupy, skopuję uwiązanego na łańcuchu psa. Jeszcze przed śniadaniem otwieram wino i, pomiędzy łykami, biję żonę i dzieci. Zjadam jajecznicę na boczku i wypędzam rodzinę do pracy na moim małorolnym gospodarstwie. Ja, włączywszy "Radio Maryja", kładę się na wersalce...

Obiad spożywamy wspólnie. Ja jem z talerza najlepsze kąski, a żona i dzieci żrą ochłapy z jednej miski.

Po obiedzie, rodzina kontynuuje pracę w gospodarstwie, a ja włączam "Telewizję Trwam" i kładę się na wersalce...

Przed kolacją wysyłam żonę po dwa wina, a po kolacji wszyscy oglądamy "Wiadomości".

Po "Wiadomościach" nadchodzi czas wyboru. Kogo wziąć do łóżka? Żonę? A może któreś z dzieci? Żona przeważnie jest brzuchata...

Najgorzej jest gdy dzieci wyjadą na Oazę. Wtedy muszę dokonywać wyboru podczas wieczornego udoju...

PS. Ciekawe jak wygląda normalny dzień pisiorki...

PS2. Takich jak ja, pisiorów, jest w Polsce z 8 milionów, a może nawet więcej...