sobota, 30 lipca 2022

Normalny dzień Normalnego

 23 luty 2022r.

Ruch zaczyna się bardzo wczesnym rankiem. Najpierw wstaje Żonka i zaczyna się tłuc w sobie tylko właściwy sposób. Trwa to około godziny. Kiedy wreszcie opuszcza mieszkanie, wstaje Mamusia (emerytowana). Też się tłucze, ale inaczej. Ma inny, oryginalny styl. W pierwszej kolejności włącza ulubione radio.

Wtedy ze swojego legowiska wyłazi Psica, chwilę się zastanawia czy Normalny śpi, uznaje że nie i zaczyna łiłczeć. Najpierw cichutko: łi, potem głośniej: łi, łi, wreszcie całkiem głośno i z pretensją: łi, łi, łi, łi, łi...

Trzeba wstawać. Normalny wygrzebuje się z betów, wciąga portki, wypija resztki wieczornej herbaty, na chybił-trafił wybiera książkę i idzie do toalety. W toalecie wydala produkty uboczne, ale książki nie czyta, bo Psica niecierpliwi się pod drzwiami (głośno wspomagana przez Mamusię).

Normalny wyprowadza Psicę przed blok. Ohyda! Wszędzie pełno brudnego śniegu, piździ jakiś huragan, a przechodnie wyglądają na wkurzonych. Normalny puszcza Psicę luzem i zaciąga się ukraińskim papierosem z przemytu. Wykaszluje to co nawdychał do płuc przez ostatnie 24 godziny. Wypluć tego nie może, bo ludzie gapią się antycovidowo, musi przełknąć. Niezbyt to smaczne, ale kotletowi sojowemu wiele nie ustępuje, ani smakiem, ani wielkością, ani konsystencją.

Tymczasem Psica znajduje kawałek czystego śniegu i wypręża się, żeby zasadzić kaktusa. Akurat przechodzi sąsiad. Patrzy się krzywo, ale nic nie mówi. Widocznie wyżył się już na małżonce. Psica wącha swoje parujące dzieło i idzie w inne miejsce zabarwić śnieg na żółto.

7:30. Trzeba budzić Córcię. Córcia, jak każda nastolatka, zamiast wstawać bluzga na Normalnego tak, jak to tylko nastolatki potrafią. Choleryk by tego nie zniósł, ale Normalny nie podejmuje wyzwania.

Idzie do sypialni i włącza telegazetę. "Iga Świątek deklasuje rywalkę". Wczorajszy sukces nieco poprawia mu humor. Niestety, trochę niżej: "Skoczkowie znowu zawiedli". Co za nieloty parszywe.

Córcia jednak wstała i chyba pójdzie tam gdzie miała pójść. Może na kurs jogi, a może zrobić sobie tatuaż? Do szkoły idzie po południu. Mamusia słucha w kuchni ulubionej audycji w ulubionym radiu. Psica głośno domaga się żarcia. Normalny pozostawia ten problem Mamusi i udaje się do piwnicy na kolejnego papierosa. Już z piwnicy słyszy jak Córcia opuszcza mieszkanie.

Tajemnicze wyjścia Córci budzą niepokój, ale jeszcze nie panikę. Wynoszenie śmieci ma swoje plusy. W koszu, od czasu do czasu, pojawiają się zużyte podpaski, więc przyjmowanie życzeń 22 stycznia na razie Normalnemu nie grozi.

Normalny wrzuca peta do słoika po majonezie i wraca do mieszkania. W kuchni kończy się ulubiona audycja w ulubionym radiu. Daje się słyszeć ostatnie słowo: amen. Normalny wchodzi do kuchni i po chwili w atmosferę świętości wdziera się aromat najtańszej kawy mielonej z Biedronki. Normalny łagodzi kurzasty smak kawy za pomocą mleka i słucha niegdysiejszego przeboju Arki Noego: "Sanki są w zimie, rower jest w lato, Mama to nie jest to samo co Tato!" Mądre te słowa mogłyby być mottem do ideologii antygenderowskiej, gdyby takowa istniała. Zresztą kto wie, może istnieje?

Dźwięk domofonu sygnalizuje powrót Córci. Jest głodna, bo odzywa się pierwsza: "Tata, usmaż chleb." Smażony chleb to jedyny powód, dzięki któremu Normalny bywa bohaterem w swoim domu i przez parę minut otacza go podziw i szacunek. Smażony chleb smakuje wszystkim i wkrótce wszyscy go jedzą w akompaniamencie ekologiczno -moralnego wykładu ulubionego radia i natarczywego łiłczenia Psicy.

Po jedzeniu Normalny uznaje, że pora zbierać się do pracy. Każdy, przynajmniej raz w życiu, gdzieś się zbierał, więc opis tej czynności zostanie pominięty. Kiedy jest gotowy, rzuca krótkie "cześć" i wychodzi. Po chwili wraca, bo zapomniał papierosów. Na szczęście nie uderzył się w skrzynkę na listy i nie musi przyklejać plastra na czoło.

Wychodzi po raz wtóry, nucąc pod nosem: "Będzie, będzie zabawa, będzie się działo..." Nagle dobry nastrój znika, Normalny przestaje nucić i wyszeptuje smętnie, bez sensu i nie do rymu: "do dupy to wszystko"...

W drodze do pracy, Normalnemu jeszcze trzy razy zmieniał się nastrój. Ostatecznie przybył na miejsce w dobrym humorze. Na początek czekała go firmowa lekcja języka angielskiego. Kurs jest koedukacyjny, więc z szóstką osób różnej płci wkroczył do salki, gdzie dobrowolnie poddawał się wynaradawianiu w sposób niezaawansowany.

Była to dopiero druga lekcja. W jej trakcie Normalny ze zdumieniem dowiedział się, że w języku angielskim też funkcjonuje podział na rodzaj męski, żeński i nijaki. Wyzwoliło go to z kompleksu zacofania, bo do tej pory sądził, że jeszcze tylko w katolickiej Polsce obowiązuje taka segregacja.

Później dowiedział się jeszcze, że Anglia to nie Anglia tylko takie jakieś Jukej, a Angole to nie Angole tylko Britisz. Zresztą w całym tym Jukeju jest prawie tyle narodowości co w byłym Związku Radzieckim, który słusznie nazywano więzieniem narodów.

Po lekcji, Normalny zdybał wolne stanowisko i przystąpił do pracy. Najpierw stoczył zaciekłą walkę z utrapieniem zwanym komputerem. Przegrał ją z kretesem, ponieważ elektroniczny skurwiel jest aroganckim przedstawicielem nowych czasów, a Normalny coraz szybciej stawał się reliktem socjalistycznej przeszłości.

Wezwany na odsiecz specjalista szybko coś poklikał, jeszcze szybciej poklawiaturował i wytłumaczył wszystko w dziwnym języku. Normalny zrozumiał tylko końcowe zdanie: "Teraz jest okej".

Nałożył słuchawki, wzdrygnął się na dobiegającą z nich muzykę i wpatrzył cierpiętniczo w napis na ekranie: "Oczekiwanie na połączenie" oraz w tajemniczy komunikat pod spodem: "Hasło powinno zostać zmienione". Komunikat budzi niepokój, ale Normalny nigdy nie ośmielił się zapytać kogoś, po co się pojawia. Klikał tylko w kwadracik z OK i komunikat znikał.

Nagle muzyka milknie, krótki pisk, basowe "Hallo"? i trzeba zaczynać: "Dzień dobry... Nazywam się Normalny i mam dla pana fantastyczną niespodziankę"... Tu następuje kilkuzdaniowe namolne namawianie rozmówcy, zakończone sakramentalnym pytaniem: "Czy zechce pan być gościem na tym spotkaniu"? Słuchawki odpowiadają muzyką. Dziad rozłączył się po cichutku i cała elokwencja Normalnego poszła psu na budę...

Następna rozmowa. Znowu facet. "Dzień dobry... srutu tutu, srutu tutu, srutu tutu majtki z drutu... Czy zaszczyci pan nas swoją obecnością"? "Z radością" - odpowiada molestowany i zanim rzuci słuchawką dodaje: "Z radością zakończę tą rozmowę, chłystku"!  Normalny wzdycha, zapisuje brak sukcesu i, dla własnej przyjemności, szufladkuje rozmówcę w kategorii "kutas".

W kolejnej rozmowie, energiczna Pani załatwia sprawę szybko. Wywody Normalnego przerywa obcesowo: "Jaki prezent dajecie?... Suszarkę do włosów? Dobra, przyjdę z mężem." Normalny zapisuje sukces i tym razem oddycha z ulgą. Na razie, na mordzie komputera, nie pojawi się komunikat: "Proszę zwiększyć efektywność!"

I tak to przebiega. Chwile triumfu, przeplatane pasmami klęsk i porażek. Całkiem jak historia Polski w pigułce.

Wreszcie Normalny dodzwonił się do Nawiedzonego (codziennie trafia się jakiś nawiedzony). Ów, nie chciał radować się z fantastycznej niespodzianki. Zamiast tego udowodnił, wyrażając się cytatami z Biblii, że wkrótce będzie raj na Ziemi. Jednakże w tym raju zamieszka tylko on (o ile wytrwa) oraz paru jego współwyznawców. Reszta ludzi pójdzie w pizdu. Zaproponował Normalnemu, żeby się opamiętał póki nie jest za późno. Normalny cynicznie udał, że się opamiętał i nawet zasymulował zapisywanie adresu jakiejś strony internetowej. W nagrodę Nawiedzony zapisał się na spotkanie i powiedział, że na pewno przyjdzie, ponieważ jego religia zabrania mu kłamać.

Normalny pomyślał, że Nawiedzony albo nawróci innych uczestników spotkania, albo zostanie przez nich zlinczowany. Tak czy siak, brama raju stanie przed nim otworem.

Bezpośrednio po tej rozmowie (przypadek?), życie pokazało swoją jasną stronę. Kierownictwo wyniosło się do domu. Okazało się, że paru konsultantów posiada jeszcze zaskórniaki, a i Normalnemu też coś brzdąkało w kieszeni. Wspólnym wysiłkiem zorganizowali imprezę. Impreza może nie była tak wypasiona jak  Olimpiada w Soczi, ale znacznie weselsza od Olimpiady w Pekinie.

Od razu wszystko zaczęło iść lepiej. Rozmówcy stali się uprzejmi, łatwo dawali się przekonywać, a frustraci, chamy i buraki trzymali się z dala od telefonów.

Dopiero przed samą dwudziestą pierwszą pojawiła się odrobina horroru. Telefon odbiera jakiś sadysta i nie dosłuchawszy do końca, wykrzykuje: "Jeszcze raz zadzwonisz o tej porze, to cię znajdę i zajebię!" Normalny nie wie, czy to groźba, czy propozycja. Jednak żadna z tych opcji mu nie pasuje, więc odpowiada rezolutnie: "W takim razie, nie mówię do widzenia."

Koniec pracy. Dziwnym trafem, wyłączanie komputera sprawia Normalnemu mniej trudności i daje więcej satysfakcji niż czynność odwrotna.

Normalny wraca spacerkiem do domu. Chce mu się jarać, ale boi się wyciągać papierosy. O tej porze czai się pełno sępów, którzy tylko czekają na taką gratkę, jak przechodzień z papierosami. Normalny nie potrafi być asertywny. Zresztą, bycie asertywnym wobec czterech byków chyba nie jest dobrym pomysłem. Trudno, karmienie raka może poczekać.

W domu wszystko w porządku. W sypialni Żonka robi z telewizorem to, co Sowieci robili z Radiem Wolna Europa. Próbuje go zagłuszać. Telewizor się nie daje, więc Normalny ścisza go osobiście. Żonki ściszyć nie może, więc ta chrapie spokojnie dalej, Teraz tak jakoś zwycięsko. Nagle cichnie. Biedaczka jest na diecie, chodzi spać głodna i czasami śni się jej coś dobrego. Normalny patrzy jak przeżuwa wyśniony smakołyk i bardzo realistycznie go połyka.

Zza drzwi pokoju Mamusi (emerytowanej) słychać jak telewizor spełnia inną rolę. Pobożną audycją czuwa nad bogobojnym snem swojej właścicielki, której śni się zapewne, że gołymi rękami dusi bezwstydnego propagatora ideologii LGBT.

Normalny zagląda jeszcze (zapukał, ale nie czekał na zaproszenie) do Córci. Ta natychmiast zamyka laptopa i patrzy nastroszona, gotowa do obrony swojej prywatności.

Tylko Psica się cieszy, ale ta akurat radość nie cieszy Normalnego. Oznacza bowiem, że musi wyprowadzić Psicę na spacer. Bierze smycz, mówi "chodź mendo francowata" i wychodzą. Odprowadza ich krzyk Córci: "nie nazywaj jej tak!"

Po powrocie pucują w kuchni resztki jedzenia. Jakoś tak jest, że wygląd Normalnego zaprzecza przysłowiu: "Kto je resztki i ostatki, ten jest piękny i gładki". Natomiast wygląd Psicy potwierdza to przysłowie w całej rozciągłości. Nasycona Psica idzie spać bezpośrednio, a nasycony Normalny idzie się najpierw przygotować. Każdy, przynajmniej raz w życiu, do czegoś się przygotowywał, więc opis tych czynności zostanie pominięty.

Przygotowany do snu Normalny najpierw musi poskładać, rozrzucone po całym łóżku, części ciała Żonki. Żonka nie chce się skupić. Przez sen stawia opór, recytując przy tym łacińskie słówka. W końcu udaje się wygospodarować trochę miejsca. Normalny może się położyć.

Wygrzebuje spod Żonki pilota i włącza powtórki z Olimpiady. Żonka budzi się gwałtownie, wyrywa pilota, przełącza na TVN Style i zasypia ponownie.

Normalny gasi telewizor prztyczkiem i przed zaśnięciem oddaje się marzeniom. Wyobraża sobie, że Norwegowie przyznają mu pokojową nagrodę Nobla. Nie jest to marzenie nierealne. Pokojową nagrodę Nobla może dostać każdy. Wystarczy, że nie rozpęta żadnej wojny...

Nie da się ukryć. Normalny dzień Normalnego jest długi i nudny...

55 komentarzy:

  1. Taki normalny jest ten dzień Normalnego, że aż boli. I jak tu żyć? Gdyby nie ta piwnica, to każdy dzień byłby pozbawiony całej normalności....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak w ogóle, to narobiłeś się nielicho przy tym wpisie. Ale pomimo niebywałej rozciągłości podołałam wyzwaniu. Przeczytałam i skomentowałam.

      Usuń
    2. Piwnica to królestwo Normalnego. Przechowuje tam kontrabandę i (nieuwzględnioną w rodzinnym budżecie) litrową flaszę żubrówki.

      Usuń
    3. Tak naprawdę wpis powstał osiem lat temu. Tylko kilka poprawek wprowadziłem. Publikowałem go na Onecie w odcinkach...

      Usuń
    4. Jeżeli tak, to pewnie czytałam, skoro na wcześniejszym blogu. W sumie to prawie już dekada(?)

      Usuń
    5. Czytałaś i skomentowałaś:
      "No cóż, przez porównanie…
      potwierdziły się moje obawy…Daleko mi do normalności…
      I do tego wypada mi z tym żyć"…

      Leci ten czas coraz szybciej...

      Usuń
    6. Kroniki to kroniki. Jest się do czego odwołać. :-)
      A u mnie się zmieniło. Zamiast "wypada mi z tym żyć" teraz napisałabym " akceptuję swoją normalność". Może dlatego,że jest w niej trochę radości?

      Usuń
    7. Trzeba by pomyśleć o cynowym rocznicowym wpisie, we właściwym momencie. Tyle, że ja nie znam dokładnej daty. Kurcze co za wstyd...

      Usuń
    8. Ja pierwszy wpis opublikowałem 18.06.2013r. Trochę jeszcze brakuje mi do cyny. Ale Ty już byłaś wcześniej... Mam nadzieję, że nie przegapiłaś okrągłej rocznicy?

      Usuń
    9. Oj, chyba tak albo i nie.
      Nie mam kronikarskich zdolności.

      Usuń
    10. Ale pamiętam, że przez jakiś wakacyjny miesiąc, kiedy nie było wpisów ( i byłeś na wyjeździe) naklikałam, ile wlezie. A było nas dwie na początku (po prawej stronie). A teraz...ho,ho blogowego luda prawie tyle ile na wziętym szlaku w górach.....

      Usuń
    11. A jak wygląda normalny dzień Normalnego po 24 lutego 2022r. Czy coś się zmieniło?

      Usuń
  2. Przygotowania do snu mogą być ciekawe, każdy inaczej to robi, ale Normalny powinien wywalić telewizor z sypialni!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie jest mąż Mamusi? Zmarło mu się, czy po prostu spie......ł, czyli zmądrzał na stare lata. Podejrzewam, że to były trep, myśliwy i ma młodą kochankę( Patrycję, albo Dżesikę), którą z chęcią puknąłby Normalny. To normalne w takiej rodzince. Jeśli zmarł, to nie ma tematu. Szkoda chłopa.
      teść

      Usuń
    2. Czy ja wiem, Jotko... Podczas przygotowań do snu, zdarza się, że Normalny wyrywa sobie włoski z nosa...
      Telewizor jest nie do ruszenia... Jak Pałac Kultury i Nauki Warszawie i jak Wielka Cipa w Rzeszowie!

      Usuń
    3. Teściu! W normalnej rodzinie Normalnego normą jest obchodzenie się bez sekscesów.
      Mąż Mamusi świeci usprawiedliwioną nieobecnością!

      Usuń
  3. chyba najbardziej mi się podobał akapit od "Tylko Psica..." do "...jej tak!""... pamiętam, jak kiedyś podobnie odezwałem się do psiaka znajomej, dokładnie zaś /cytuję/ "kudłaty pojebie" i też był wrzask "nie nazywaj go tak!"... to się chyba nazywa "obraza uczyć kynologijnych", czy jakoś tak?... i bynajmniej to nie psiaki czują się obrażooone, bo one mają wyrąbane na to, co się do nich, ich obchodzi raczej jak się do nich mówi...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli chodzi o komunikację werbalną z Psicą, Normalny jest naprawdę podły. Na te wszystkie wyzwiska Psica macha ogonem... Może to jakiś psi syndrom sztokholmski?

      Usuń
    2. właśnie tłumaczę, że słowa nie mają znaczenia, tylko wibracje nimi przekazywane... bo w gruncie rzeczy Normalny lubi tą mendę francowatą i ona to wie, nawet jeśli jest głupia...

      Usuń
  4. Przygnebil mnie normalny dzien Normalnego.
    Relacje z zona i corka :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głowa do góry, Aniu! Żonka, Córcia i Normalny potrafią też spędzać czas razem i to całkiem przyjemnie.

      Usuń
  5. Gdy taki „normalny” dzwoni z ofertą, którą poprzedza „niespodzianka” przerywam w pół zdania sakramentalnym: nie jestem zainteresowany. Sakramentalnym bo działa jak nakaz pokuty. Jeszcze nie było tak, aby ten „normalny” wręcz nie krzyknął: jak to pan nie jest zainteresowany? Nie chce pan wiedzieć jaką mam niespodziankę? Odpowiadam ze stoickim spokojem, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Ze zrozumiałych względów nie przyznaję się, że jestem ateistą i w piekło nie wierzę. W końcu liczy się skutek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiesz co tracisz, DeLu.
      Normalny rozdawał suszarki, ciepłe wełniane laczki, czajniki, rękawiczki z wielbłądziej wełny, żelazka, wiatraczki, latarki bez baterii, butelki wina i inne rewelacyjne prezenty.
      Znam małżeństwo, wcale nie stare, które ma pełne mieszkanie takiego badziewia... I ciągle im mało!

      Usuń
    2. Ty mi lepiej powiedz, co musieli kupić, na jaką nową (droższą) ofertę musieli się zgodzić, aby to badziewie dostać?

      Kiedyś mi się podobały takie rozmowy. Facet dzwoni do mnie, żebym się przeniósł do innej sieci komórkowej. Zapytałem go, dlaczego namawia mnie do zdrady? Musiałem mu wytłumaczyć, bo nie zrozumiał aluzji. Załóżmy, że ma młodą atrakcyjną żonę i do niej przychodzi taki telemarketer z propozycją wymiany męża na nowszy i tańszy model... Usłyszałem tylko tradycyjne: kurwa! i śmiech. Rozłączył się.

      Usuń
    3. Byłem kiedyś na takiej prezentacji pościeli jako Boja. Nic nie trzeba kupować, a prezent i tak dostaniesz.

      Rozmowy są nagrywane. Jeżeli kierownictwo wyłapało słówko, to telemarketer wyleciał z pracy. Nie ma prawa pierwszy się rozłączyć (chyba, że rozmówca jest wyjątkowo chamski). Liczy się też czas rozmów. Gdyby Normalny trafił wtedy na Ciebie, DeLu, to pewnie z pół godziny byście pogadali...

      Usuń
  6. Nie narzekaj na poranne wstawania i jego uroki - wstawaj pierwszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli chodzi o wstawanie w dni powszednie, to ścisła hierarchia obowiązuje.

      Usuń
  7. Nie każdy potrafi się cieszyć byle czym. Nie każdy ma ochotę na wysłuchiwanie "kazań" ; normalny dzień normalnych wieje nudą i kieratem; bezsensem; po co żyć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego Normalny w dni nienormalne rekompensuje sobie powszednią nudę, powszedni kierat i powszedni bezsens. Chce się żyć, bo jeszcze wszystko co najlepsze przed nami!

      Usuń
    2. To ja jestem bardzo ciekawa nienormalnego dnia Normalnego;
      co i jak świętuje; komu w śpiewie wtóruje;
      co najlepszego jeszcze go czeka;
      albo czego Normalny od życia oczekuje?
      wszak to te dni świąteczne nadają sens życiu;

      Usuń
  8. Nie ma to tam to, Mamusia oddawa całą swoją emeryturkę Normalnemu. Gnieżdżą się w starym mieszkaniu Mamusi, a synowa jest z jakiejś zapadłej wiochy i całkiem prawdopodobne, że ma pochodzenie pegerowskie. Biedna kobieta (Mamusia). Jej jedynym oknem na świat to radio. Chciała by pewnie jakoś pomóc, niestety została częściowo ubezwłasnowolniona. Zostały jej ino stare, przetarte barchany i szlafrok z lumpeksu-nemecki!
    To jednak prawda, prawdziwy smak życia zna tylko szaleniec...
    Wiekszość ludzi uważa takich osobników za nienormalnych, może się doczekam.....
    teść

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Teściu, Teściu... Twoja intuicja psu na buty się nadaje. Mamusia wprawdzie posiada synową, ale synowa żyje, wraz ze szwagrem Normalnego, gdzieś w Świecie. Normalny dopiero po trzydziestce (późno się hajtnął) zaczął rysować laurki dla Mamusi na Dzień Matki... Kiedyś udało mu się pożyczyć 50zł, ale musiał oddać, niestety...

      Usuń
    2. Tylko poniemiecki szlafrok mogę Ci zaliczyć...

      Usuń
  9. To
    zawiła i nienormalna historia jakaś!
    Z kim żyje Normalny? Skoro synowa ze szwagrem Normalnego gdzieś tam se i są razem.
    Z córką Mamusi, czy z
    drugą synową?
    hehe. To już normalniejsza była rodzina Beksińskich, chociaż i w tej różne tragizmy się działy. Mamusia też była...
    teść
    p.s. zdecydowanie za wcześnie się zerwałem, człapiąc do srajfona( takie małe coś-nie to co telewizor) i jeszcze mnie telepie po wczorajszej biesiadzie kombatantów-achtung! nie mieszać pyfka z gorzką!
    Za 3 emerytury wywalczyłem od burczymustwa pół godz. dostępu do internetu-nie wiedziałem, jacy fajowi mądrale TU trafiajo. Mam jednak cenzorkę(uśmiechnął się), najpierw piszę na brudno...nieraz jest tego ze 6 kartek małymi drukowanymi, ale są podobno limity i nikt tyle bzdur nie da rady strawić. Lekceważące to podejście jest i wogóle do przysłowiowej .....(cenzura). Najlepiej jednym celnym i żołnierskim zdaniem? Co to k...a(c.) za rodzinka p..........a(!C!) jest?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co z Ciebie za kombatant, Teściu? Nawet żółtodzioby wiedzą, że nie wolno mieszać. Można spirytus rozpuszczać ciemnym piwem...
      Rodzinka jaka jest taka jest. Nakręcą film, to wszystko się wyjaśni.
      Za 14 emeryturę wywalcz dostęp do serialu "Moda na sukces".

      Usuń
  10. wszystkie szmaty i brudy są szwabskie, nawet czołgi Gerardy?(reparacje), ja mam tylko markowe nówki, chińskie...
    teść

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Onegdaj jakiś czołg w dresie wydusił ze mnie trzy całe złotówki i drobniaki. Razem grubo ponad 4zł. Nie wiem czy Niemcy go przysłali, bo dres wyglądał na markowy...

      Usuń
  11. Tekst ma 8 lat ? Boja, toż Ty się nie rozwijasz w swej normalności ! Co się stało ? Kolokazja

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj, Bojo.

    Można powiedzieć, że Normalny:
    "Żyje jak rakieta, wręcz uwielbia start.
    Mówią: mostów nie pal! Śmiechem gasi strach.
    Ziemia też ma inny kształt - kostki wziętej z gry.
    Stoi u fortuny bram, butem kopiąc drzwi..."
    Cóż...
    "normalny dzień... zawsze black and white..."

    Czy "kiedy pije coś, to..." także "...zawsze black and white"?;)

    https://youtu.be/jsy6owPn4Qg

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Żółtodziuby zawsze wiedzą lepiej. Oglądamy na świetlicy "Czterech pancernych", jak na normalnych starych wirusów przypada. Czytamy codzienna prasę i nawet GW nie wisi już w s....u(c!) zamiast papieru toaletowego. Śpiewamy normalne piosenki o Oce, Kalince, a czasami Odę do młodości, bo jestemy postępakami na miarę czasów. Znamy języki obce i parę gwar. To jest normalność, a my jej solą i pieprzem.
    Tata rata-od dziesiątej pije się pyfko dla napędu nerek, a po południu inne menowskie tronki. Jest wybór. Skusiła nas gorzka od idioty z Lublina i masz babino placek(a raczej kleks), a mamy lokalnego sztukmistrza.Ma nawet receputę(w gotyku!) po niemiecku, jak się pędzi z g...a(c!) super bimberek. Idzie kryzys cukrowy(polski cukier jest już dawno nemecki), wraca normalność, kartki -nadejdzie i czas na nas-byłych ormowców, trepów i przeszkolenie w zomo się przyda...Ja jeden byłem w harcerstwie i do końca nosiłem lilijkę pod waciakiem. czuwaj!
    Miało być krócej!-picie to jest życie, robota to głupota i wy tam chłopakowie ze salonu tej normalności tyż trzymajta-łączy nas pasja i sentyment do dżdżu. Bywajcie
    Teść

    OdpowiedzUsuń
  14. :) Dzień z zakrętami wszelakimi.

    Pokojowy Nobel to jest jeszcze prostsza sprawa. Wystarczy jak w jakimś pokoju człowiek nie wywoła wojny i go może mieć. ;)

    To trzeba uczonego męża Bojana zapisać w annałach. Bo wyprzedził Skandynawów nawet w wycieczkach do Nowego Lądu.

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Normalnie żal mi biedaka, gdyby nie ta piwnica... Chyba zacznę być miła do tych typów co dzwonią. No chyba, że to będą ci od fotowoltaiki - to nie.

    OdpowiedzUsuń
  16. dzień świra, przy Twoim opisie, to szczeniak, któremu wąsy jeszcze nie urosły. Boja! zrób coś z tym, bo warto. zainteresuj dowolne media i niech to puszczą w wersji komiksowej, albo słuchowiska. warto na pewno. mnie zatrzymało w pół oddechu. piękno nie jest łatwe w odbiorze ale kiedy się uda - warto nie oddychać by trwać wewnątrz!

    OdpowiedzUsuń
  17. Jako żywo!
    Ukryta kamera, albo szafa z tzw. lustrem wenerycznym, czy weneckim...
    Ciekawe jak bym kamerkę zamontował w sypialni burczymuchostwa?
    W szafie śmierdzi naftaliną i w tej duchocie bez pyfka nawet nawet kochanek nie wytrzymie.
    teść

    OdpowiedzUsuń
  18. Dzień rencisty jest jeszcze dłuższy i nudniejszy.

    OdpowiedzUsuń
  19. dzień dobry!
    Jest, jak widać 4:42 i przed chwilą wróciłem z tańców naszego koła miłośników naleśników. Tym razem we trzech odprowadziliśmy pannę Zuzannę(ma emeryturę kombatancką i dopiero 72 lata!). Miła kobitka, kopsła na pożegnanie buziaka, a tym razem zaprosiła na śniadanie(naleśniki dyniowe z nutellą) przewodniczącego koła , byłego strażaka- Staśka Przepiórę.
    O 7:45 zbiórka na ogródku Zuzy. Mamy plan prac na przydzielonych grządkach, jest również przewidziana degustacja win domowych i ocena napitku Przepióry-pod ogórki kiszone i cebulę.
    Jest 4:56-czas na drzemkę, nawet nie bedę zdejmował dresów. Dwie godzinki wystarczy, kawka, golonko i holaa. Żeby tylko burczymuchostwo się nie obudziło, znudziło mnie ciągłe robienie im śniadania. Zuza, ach ta Zuza, może dziś pozwoli mi podlać swoją piwonię...
    teść

    OdpowiedzUsuń
  20. Od momentu, jak przeczytałam o smażonym chlebie nie mogłam się skupić na czytanej treści. Toż to mój zapomniany smak z dzieciństwa. Idę smażyć!

    OdpowiedzUsuń
  21. Postanowiliśmy podciągnąć się w nauce języków obcych. W angielskim wystarczy nam tylko jeden uniwersalny znak, nawet wnusio Przepióry go zna-dziadzio do Alanka-bądź cicho, lodów ni ma! A Alanek mu pyk palunio ubazgrany w cekuladzie i gitara! Takie mondre dziecko jest!
    Wszystkie przeboje radzieckie przetrenowane, zwroty opanowane, no i obowiązkowo soczyste, melodyjne przekleństwa tyż. Język obecnych wrogów(za komuny przyjaciół) trzeba znać perfeckt, a nawet pluskfa perfect. Stara gwardia nie rdzewieje.
    Zuzanna wpadła na pomysł wyuczyć się podstawowych zwrotów w j. naszych przyjaciół -Ukraińców. Tu popisał się erudecją Henio zwany Bambusem(ma laskę bambusową ze starej wędki) i do Zuzy na ostro ze zwrotem:Chcesz pyty? Job je....., w tri rzipu-co się zadziałało! Od Przepióry zarobił z liścia, że mu szczena zawisła na krzaku (czerwona porzeczka) i byłoby się źle skrańcowało dla Bambusa, ale Zuza ryknęła(jak nie wydojona krowa pana Franka, zwanego Gumofilec)-KONIEC PICIA, hołoto!
    paszoł won!
    teść
    p.s.achtung!!! "chcesz pyty" po sąsiedzku, to u nasz po prostu -CHCESZ PIĆ. A pić chce się nam zawsze...

    OdpowiedzUsuń
  22. Zajebiste.
    Ojejuś, ile wpisów ominęłam. Ale teraz przeczytam, czekaj.
    Już.
    Mogę skomentować w głowie? bo za dużo tego. (olitoria)

    OdpowiedzUsuń
  23. U Zuzy takoż katastrofa ekologiczna!
    Wyschło oczko wodne!
    Jedyna pocieszająca wiadomość to taka, że odnalazła się stara WSK-a Przepióry. Oczko będzie pogłębiane, a następnie zamontuje się fontannę i zarybi kolorowym karpiem i karasiem. Bambus, jako stary kłusol tłomaczy, że karaś przeżyje w błocie każdą przyduchę, mało tego-ta rybka może wytwarzać pewną ilość alkoholu w swoim organizmie w warunkach ekstremalnych! Bieremy się zatem ostro do roboty, a Bambus oblicza ile tych karasiów mamy wpuścić...
    teść
    p.s. Przepióra się zapiera, że jak wyciągali WueSkie, to świecił się jeszcze reflektor, kiedyś to było sprzęcicho fest!

    OdpowiedzUsuń
  24. Ostatnia chwyla!
    Wykopalim kanister z bimbrem(Przepióra ukrył) i beczułkę ogórków kiszonych! Oj, będzie bal! Zuźka wyluzowana jak nigdy, okazało się, że od lat używała potajemnie tzw. kozy do ogrzewania swojej pakamery i Bambus dostarczył już wniosek (6 stron) o przydział wynglowy. Gupie to zawsze mają szczęście, bo mnie burczymuchostwo kazało rozebrać stary piec kaflowy(200 lat porcelanowy z Niderlandów) i dali śpiwór -zwrot ze Stanów od Urbana. Zawszony w dodatku i obejszczany ze znakiem URRA, czy UNRA?
    teść

    OdpowiedzUsuń
  25. Kolejny normalny dzień!
    Zuzia czyta HIT!
    Nigdy nie jest za późno na naukę! To nieprawda, że staremu dziadowi (70l) nie czas na zdobywanie wiedzy! Niejaki J.J.R.(zagadka, francuski filozofek) twierdził wręcz, że to pora na przygotowanie się na śmierć! Prawda, że idiotą był ...
    Zuza utwierdza nas w przekonaniu, że powinniśmy stanąć okoniem przeciw cenzurze w sprawie podręcznika dla naszych dzieci i wnucząt. Jest kobitom ze wszech miar konserwatywną(ale zwolenniczką wolnej miłości, jak Martyna) i opracowała dla nas plan.
    Uczymy się na pamięć :" Qui dicit de uno, negat de altero"
    czyli zasada argumento a contrario..
    jak zwykle, debil Gumofilec wstawia głupie uwagi, żeby zamiast nazwy auta"uno" wstawić fiat mirafiore, przecież to bez sensu jest,chyba?
    teść

    OdpowiedzUsuń
  26. Bojowy, jak tam ze zdrowiem?
    Ta wiadomość nie będzie dla Was(bywalców salonu) zbyt pocieszająca-braknie dwutlenku w. do browarów i upada produkcja płytek ceramicznych, tak potrzebnych do higienizacji toalet publicznych na dworcach, pijalniach wód, wódek i pyfka.
    Już jutro Zuza i spóła organizują Ogólnodziałkowy Marsz Poparcia Ochrony Rzek Polskich i Zarybiania ! Oddolna inicjatywa, to postulat emerytowanego, starszego strzelca dołowego( Petarda), aby na terenie dawnego składowiska wyngla -wkopać kamień wyngielny(ostatni!) przed otwarciem bieda-szybu! Obiecano środki z gminy i jest poparcie wśród lokalnej społeczności, posterunkowego i proboszcza-każdy gram polskiego złota jest na wagę złota obcego! Nie popuścimy..., już teraz ogłoszono zbiórkę na nowo założoną fundację pozarządową(precozja mile widziane) i trwa konkurs, pod jaką nazwą ma owa, taka działać, jej mać i pozostałe filie! "Pal gumą i oponami", " Jaramy wszystkim", czy " Alkohol wyziębia organizm"(bzdura oczywista) nie znajduje jednak akceptacji wśród bractwa kominiarskiego: "Dbaj o luft bez czadu". Szef bractwa, to zarazem kierownik półlegalnej spalarni odpadów i główny inwestor okolicznej spółki melioracyjno-ściekowej. Jest również szczęśliwym właścicielem kilkunastu ekologicznych kompostowników w województwie. Ma ciche kontakty z Zuzą, czyli coś załatwimy dla dobra emerytów i rencistów-14-tka pewna, za wyngiel kasa bedzie, zostaje festyn i szykuje się jak nic darmowa degustacja za okazaniem legitymacji emerycko-rentowej.
    pozdrawia Was
    teść
    p.s. Nie wierzcie nikomu, kasa w łapę i chodu...

    OdpowiedzUsuń
  27. Opis normalnego dnia czyta się niczym horror z elementami komizmu, ale czy śmiać się z siebie wypada? Nie uchodzi nijak...
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń

UWAGA! Skasuję każdy komentarz w którym znajdę choćby cień ataku ad personam na innych Gości tego blogu! Proszę nie odpowiadać na takie komentarze - odpowiedzi też będę kasował.