"Dziś są moje urodziny"...
Po chwili przez otwór drzwiowy wkroczył osobnik (jego twarz nie jest już tak spiczasta jak niegdyś) i wrzasnął:
- Zdrastwuj riebiata! Chadi sa mnoj i pomóżcie rozładować maszinu!
My paszli za nim, a on otworzył bagażnik Czarnej Wołgi. Na szcęście nie było w nim porwanych z ulicy dzieci... Z radością zauważyliśmy, że zawierał:
- 10 skrzynek Stolicznej (z limitowanej serii dla wybitnych współpracowników KGB)
- 2 antałki kwasu chlebowego
- 1 beczułkę czarnego kawioru
- 1 gar wypełniony blinami
- 1 michę śledzi pod pierzynką
Trochę nas to oszołomiło. Nawet roszczeniowy Kolega Podśmiechujek nie zadał tradycyjnego pytania: "A gdzie ośmiorniczki"?
Przybysz, ucieszony wywołanym wrażeniem, uśmiechnął się dobrotliwie i rzekł:
-Nu szto? Ogórków kiszonych nie przywiozłem, bo wasze lepsze... Bierzcie towar i dawajcie musztardówki! Dziś są moje urodziny...
Pierwszy opamiętał się, jak zwykle, Normalny:
- Wołodia! Ty nasz drug! My tobie "Sto lat" wyśpiewamy! My tobie wsjo wyśpiewamy...
Gość pokiwał głową i rzekł:
- No przecież wiem. Do was przyjechałem, no bo z kim mam świętować urodziny? Ze źle wychowanym Trumpem? Z bezjajecznym Macronem? Z Angelą, co w negliżu gorzej wygląda niż ubrana?... Tylko wy! Pójdźcie w me ramiona!
Pierwszy w objęcia gościa wpadł Dziad Śmietnikowy (dobrze się znali z okresu wspólnej działalności w NRD). Później każdy z nas zaliczył "żółwika", "niedźwiedzia" i "pocałunek Honecker-Breżniew"...
A jeszcze później musztardówki rozgrzały się do czerwoności... Naprawdę było fajnie. Wołodia pokazywał chwyty judo, a Boi podniósł koszulkę i pocałował go w brzuszek. I jeszcze, przy pomocy markera, pozmieniał napisy na musztardówkach: zamiast "Musztarda Kremska" pojawiło się "Musztarda Kr
Naprawdę zasłużył na pieśń! Dlatego zaśpiewaliśmy mu:
Hej, Wołodia oo, spójrz na zachód aa
Tam zobaczysz, że czeka na cię ktoś!
Ciągle czeka oo, niecierpliwie aa
Więc przybywaj i zostań na zawsze!
I jeszcze:
Aaaa kiedy przyjdzie czas
Pełne po brzegi
Będą gułagi...
PS. Wołodia urodził się 7 października 1952r. w Leningradzie.
Witaj, Bojo.
OdpowiedzUsuńPowiedziałabym nawet, że:
"Na prawdę zasłużył, na pieśń!":)
Pozdrawiam:)
To Waga...chyba ciężka? Ciekawe jak dla porównania wypadł by Dawidek z 9 października 1966 - ur. w Londynie? Może byście cosik skrobnęli w przyszłości ...na ten temat ?
Usuńkasta
Ale kto mu tą prawdę powie, Leno?
UsuńNie wiemy czy Dawidek nas odwiedzi. Poza tym, gin nie bardzo nam odpowiada...
UsuńJakby nie patrzeć, na tym szczeblu zawsze to będzie stolicznaja...czy to będzie gin/bez lampy/,szkocka czy inne ustrojstwo hi,hi :)
Usuńkasta
Ale angolska stoliczna do naszych gardeł ni pasuje. Nawet Profesor Gender już jej nie toleruje, chociaż Angolem jest z krwi i kości...
UsuńHa, jak widać ciało ma swoje wymagania...ponadnarodowe.:)
Usuńkasta
Raczej "zdrawstwujtie riebiata". Jakiś podrabiany ten Wołodia, stwierdzam z bolesnym niesmakiem...
OdpowiedzUsuńAle Stoliczna niepodrabiana! Stwierdziliśmy to ze smakiem...
UsuńZdrowia życzyć musztardówką? Dobrze, że chociaż szklanka była podpisana.
OdpowiedzUsuńDobra wódka najlepiej z musztardówki smakuje!
UsuńTo czarne Wołgi jeszcze na chodzie? Ale bagażnik zacnie wypełniony, nic tylko świętować, to ci niespodzianka!
OdpowiedzUsuńTeż byliśmy zaskoczeni. Takie sny nieczęsto się trafiają...
UsuńNie w Leningradzie, a w Petersburgu ;) Ale Ty znajomości masz! I nie wiem, czy Ci zazdrościć, czy się o Ciebie bać? :)
OdpowiedzUsuńW Petersburgu to jego dziadek posiłki dla Rasputina gotował! Wołodię chyba każdy zna?
UsuńAle nie każdego częstuje kawiorem? :)
UsuńW Petersburgu, sprawdziłam.
A w czasie II wojny, to oblężenie czego było? Petersburga?
UsuńUrodził się w Leningradzie! Tego nie odpuszczę...
Jeśli mam wierzyć albo Tobie albo Guglom, to wolę Tobie - wszak oni to pewnie z nim z musztardówek nie pili :) Choć nie urodził się w czasie wojny, ale 1952r. Chyba, że nie mówimy o tym samym Wołodii...
UsuńTo prawda, urodził się w 1952r. Ale także wtedy najlepszym klubem w mieście był Zenit Leningrad, nie Zenit Petersburg!
UsuńDzięki za zaufanie, Szarabajko!
UsuńCo by o gościu nie mówić, to jednak gest ma, choć z tymi ogórkami wyszło jakoś tak niemiło. Najważniejsze jednak, że pojedliście, popiliście, pośpiewaliście i jeszcze zarobiliście pewnie parę groszy pokazując na globusie, gdzie są nasze silosy atomowe na (obecnie) kiszoną kapustę:)
OdpowiedzUsuńNo wiesz co! Takiej tajemnicy za żadne skarby byśmy nie ujawnili! Powiedzieliśmy mu tylko, w której szafie Macierewicz jest obecnie schowany...
UsuńNawet za ogórki?! Śmiem wątpić!
Usuńskąd masz jeszcze musztardówki? to zadanie, któremu Herkules nie podołałby. to towar tak deficytowy, że trzeba archeologów zatrudniać chyba. cała reszta mieści się już w znanym wszechświecie.
OdpowiedzUsuńA w piwnicy znaleźliśmy. Były monety z wizerunkiem jakiegoś ruskiego cara. Prawda, że pasujące do okazji?
UsuńPoprawka. Powinno być: Były w nich schowane monety z wizerunkiem jakiegoś ruskiego cara.
UsuńJa jednak jestem zdania że ważne z kim pić wódkę. Z byle kim nawet kawior mi nie smakuje ale państwu życzę smacznego.
OdpowiedzUsuńMy nie mamy zbyt wielkich wymagań co do partnerów od musztardówki. Nie pijemy tylko z ludźmi agresywnymi...
UsuńDziękujemy, rzeczywiście smaczne było...
ha ha ha ha ha ha ....a wpis temu przeczy....ha ha ha ha ...
OdpowiedzUsuńPo takim wpisie nic tylko można podejrzewać że sadzanie na stołku to pana zawodowe wspomnienia.
Ups… Znowu się wsypałem!
UsuńA kiszony czosnek przywiózł? To ich prawdziwy specjał. Pod Stoliczną w sam raz:) Każcie mu przywieźć następnym razem. najlepiej trochę więcej, też bym spróbowała.
OdpowiedzUsuńNo nie przywiózł... No patrzcie, nawet taki Wołodia nie jest doskonały...
UsuńNo tak - były urodziny nie byle kogo...
OdpowiedzUsuńInaczej nie uchodzi jak tylko Stoliczna w musztardówkach.
A ponieważ jubilat ma wszędzie wtyki więc dobrze że o tym napisałeś Bojo.
:-)
Wołodia jest dobrym człowiekiem, to zastępujące go sobowtóry różne brzydkie rzeczy wyprawiają!
UsuńBoja, a ty lubisz pakuszać śliedzie?
OdpowiedzUsuńPewnie, że liubju. Zwłaszcza pod pierzynką...
UsuńI charaszo. Dobryj malczik.
UsuńNastępnym razem zadzwońcie po mnie, mi też się marzy taka imprezka.
OK!
UsuńNie wiem o co chodzi, co w sposób oczywisty nie jest przeszkodą dla wzniesienia toastu :-)
OdpowiedzUsuńSerdeczności z Krainy Loch Ness