Wczoraj siedzieliśmy w salonie Mikołaja Miki, ale tym razem nie łaknęliśmy jak kania dżdżu... Czekaliśmy na znak! Doczekaliśmy się minutę później:
- Właśnie się wypełniły dni! - Powiedział Mikołaj Mika. - Trzeba iść! Ustawcie się czwórkami... Zaraz... Gdzie jest profesor Gender?
- Widziałem go przed chwilą... - Zameldował Normalny. - Przemykał się gdzieś...
- Szukać dezertera!
Nie szukaliśmy długo. Kolega Podśmiechujek odchylił prześcieradło maskujące bożonarodzeniową choinkę i pod nią on ci był!
- Wyłaź, Profesorze! Co ty wyrabiasz? Jest wojna, powinniśmy rozstrzelać cię za tchórzostwo... Nie godzi chować się po krzakach!
- Ale to nie krzaki.- Płaczliwie bronił się Gender. - Choinka to drzewko...
- Nie pitol! Bierz przykład z Boi. Biedak trzęsie się jak osika, bladnie i czerwienieje na przemian... Ale ciągle nadrabia miną!
Mikołaj pomyślał chwilę i dodał:
- Ubierzcie Profesora w spodnie bezpieczeństwa... W nich nie ucieknie! I niech zażyje to, co bolszewicy zażywali przed szturmem na Pałac Zimowy...
Kiedy dotarliśmy do punktu szczepień, kłębił się tam już niewielki tłumek. W tłumku krążył wolontariusz z plakietką i każdego pytał "która godzina"? Różnie odpowiadali: 17.05, 17.10, 17.15, 17.20... Okazało się, że my przybyliśmy 7 minut za wcześnie, a punkt szczepień ma 7 minut opóźnienia...
Wolontariusz wręczył nam po dwie kartki i wzięliśmy udział w referendum. Na kartkach były 23 pytania. My, jak jeden mąż, wybraliśmy 23xNIE!
Kolejka posuwała się szybko. Przy stoliku oddaliśmy kartki i wpisaliśmy swoje nazwiska na kartonikach mniejszego formatu. Potem każdego z nas wzięła sympatyczna pielęgniarka. Posadziła na krześle, kazała obnażyć lewe ramię, zmarszczyła skórę i wbiła igłę...
Nic nie bolało! Boi błyskawicznie obeschły łzy, a na jego ryju rozlał się szeroki uśmiech, którego końce wystawały poza maseczkę.
Tylko z Dziadem Śmietnikowym wynikł problem.
- Nie zaszczepię pana! - Powiedziała pielęgniarka. - Nie mogę się wkłuć, ma pan jakąś skorupę na ramieniu...
- To nie moja wina, dziecko... - Z godnością odpowiedział Dziad. - W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku w lewe ramię poklepał mnie Towarzysz Gierek! Nie było myte od tego czasu. Prawdziwy komunista nie myje miejsc poklepanych przez Towarzysza Gierka!
Na szczęście Profesor Gender miał przy sobie błyskawiczny rozpuszczalnik do syfu. Mikstura przeżarła skorupę i wszystko skończyło się szczęśliwie.
Otrzymaliśmy jeszcze życzenia zdrowia od doktora zza komputera, przeczekaliśmy kwadrans w poczekalni i...
-...I co teraz? - Zapytał Normalny.
- Wracamy do domu! - Odpowiedział Mikołaj Mika. - Jesteśmy zaszczepieni, trzeba kontynuować... Druga tura odbędzie się 13 maja, musimy być dobrze przygotowani!
to niemal czterdzieści dni, które w biblii służyć miały oczyszczeniu. dezynfekcja (jak sądzę) również jest formą sprzątania...
OdpowiedzUsuńNie będzie to łatwe, ale postaramy się zachować czystość aż do terminu.
UsuńJa mam termin drugiej dawki na 10 maja, jak przeżyję, to idź!
OdpowiedzUsuńChyba pójdę. Już ponad 6 milionów przeżyło szczepionkę, to i Ciebie i mnie przeżycie nie minie!
UsuńCierpliwości, zbierajcie siły bo tym wytrwałym I odważnym nie tylko dyplom:"Dzielny pacjent" ale też paszport krótkoterminowy dadzą.
OdpowiedzUsuńBędzie co dźwigać:)
Aż dwa takie fajne gadżety można pozyskać?
UsuńUmiesz Ty ludzi motywować... Mogę zwracać się do Ciebie Zielonooka?
Och, Ty potrafisz dogodzić kobiecie:)
UsuńOczywiście! TAK MI MÓW:)
Taaa... potrafię... W dawniejszych czasach to jeszcze jako tako, ale teraz? Teraz pozostał mi tylko dobry PR.
UsuńJaki skromny;)
UsuńWidzę, że w Polsce szczepią na potęgę. Ja jako że nie jestem ani personelem medycznym ani 65+, doczekam się szczepienia pewnie za rok albo i wcale, ale przynajmniej będę wiedziała jak działa szczepionka.
OdpowiedzUsuńZnaczy się, że Japońce takie opieszałe są pod względem szczepienia? Czy może jenów im szkoda?
UsuńMożna by użyć mocniejszego słowa, ale niech zostanie "opieszałe" ;)
UsuńNie protestujecie pod pałacem cesarza?
UsuńNieee, cesarz to nie ma nic do gadania, żadnego wpływu na sytuację.
UsuńByła godzina W, teraz nastały czasy S-days. Nikt w drzwi kolbami nie łomotał...chociaż to czasy wojny...z wirusem.
OdpowiedzUsuńZaciekawiły mnie te spodnie bezpieczeństwa...czyżby pojawił się dodatek do kamizelki? A worek na ziemniaki (tudzież mniejszy na obuwie) nie był wystarczający? Wnioskuję że z niejednego drzewa zbieraliście owoce. Nie tylko z choinki i osiki, więc i zmarszczona skóra nie straszna :)
Mamy drzwi z cieniutkiej dykty, nie da się kolbami załomotać. Spodnie bezpieczeństwa wynalazł Profesor Gender, na swoją zgubę...
UsuńAno z niejednego, ale lepiej o tym nie mówić, bo jeszcze właściciele się dowiedzą, a sezon na czereśnie nadchodzi.
Są sposoby na marszczenie skóry!
A tak, też znam. Żelazko lub parownica- w zależności od głębokości załamków :)
UsuńProfesorskie spodnie...hm...dwie stopy w jednej nogawce też mogłyby wyglądać ciekawie...
...I niekoniecznie jako efekt szczepionki :)
UsuńTeraz, gdy emocje już opadły, wydaje mi się, że pielęgniarka nie zmarszczyła skóry, ona raczej ją naciągnęła...
UsuńMam nadzieję, że nie spięła spinaczem z drugiej strony...
UsuńDzięki za relację :)
OdpowiedzUsuńPodobno; "złego licho nie bierze"
więc niepotrzebnie martwiłam się
o skutki uboczne Waszego dziurawienia skóry;
A mnie to nikt nie poklepał po ramieniu;
ani Gierek; ani żaden prominent;
tylko były obiecanki cacanki;
"chcesz cukierka to idź do Gierka;
Gierek ma, to ci da..." nie dał :(
P.S "My, jak jeden mąż, wybraliśmy 23 x NIE!"
Usuńa wystarczyło, że któryś ze strachu dostałby
rozwolnienia [biegunki] i już byłoby pozamiatane :)
Dobrego też jeszcze licho nie wzięło!
UsuńDziad Śmietnikowy nawet z Putinem kolegował, kiedy w dawnych czasach po złej stronie mocy działał...
Biegunka wisiała na włosku, ale z dumą podkreślamy, że nie urwała się!
Te spodnie bezpieczeństwa to pewnie takie bez szelek i paska, które trzeba trzymać w garściach?
OdpowiedzUsuńMają też bardzo przydługie nogawki.
UsuńA propos spodni bezpieczeństwa...
OdpowiedzUsuńMorze Karaibskie, XVII wiek.
Statek piracki płynie, z bocianiego gniazda:
- Kapitanie, holenderska barka na sterburcie! Zatopią nas!
Kapitan spokojnie:
- Nie bójcie się chłopaki, zdobędziemy, będzie łup tylko podajcie mi moją czerwoną koszulę i do abordażu!
Walka wygrana, pięciu piratów padło, ale łup jest.
Po chwili z bocianiego gniazda:
- Kapitanie, hiszpański galeon na bakburcie, zginiemy!
- Spokojnie chłopaki, dajcie mi moją czerwoną koszulę i do walki. Wygramy!
Po chwili walka zakończona, 10 piratów nie żyje, ale galeon zdobyty.
Pierwszy oficer pyta:
- Kapitanie, o co chodzi z tą koszulą?
- Widzisz chłopcze, marynarze wierzą, że przynosi szczęście, ale to psychologia - gdy zostanę ranny, krwi na czerwonym nie widać i wszyscy myślą, że nie da się mnie zranić. Więc nasi walczą jeszcze zacieklej, a wrogowie tracą ducha.
W tej chwili rozlega się okrzyk:
- Kapitanie, pięć fregat od dziobu!
Kapitan zaś spokojnie:
- Podajcie mi moje brązowe spodnie.
Cała ta historia świadczy o tym, że zawsze jest jakaś alternatywa.
UsuńWitaj, Bojo.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za sukces w przygotowaniach do drugiej tury.
Ja jeszcze na tę pierwszą pewnie trochę poczekam.
Pozdrawiam:)
Podobno szczepienia przyśpieszają, bo nowa fabryka czipów zaczęła produkować!
Usuńno, to narozrabiałem... kiedyś w górach usiadłem na kamieniu, na którym siedział JP2... na gazecie zresztą, żeby wilka nie dostać... wszystko fajnie, tylko że potem nie dość, że galoty uprałem, to jeszcze tyłek umyłem... do czego użyłem gazety, tego już nie powiem...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
No faktycznie, niemała profanacja. A jaka to była gazeta? Jeszcze "Trybuna Ludu" czy już "Gazeta Wyborcza"?
UsuńNo pięknie opisane i zdrowo, póki co, zakończono. Niech tak trwa, kilku skurczybyków masz do przeżycia.
OdpowiedzUsuńNo tak. Chciałbym jeszcze coś niecoś przeżyć...
UsuńKiedyś wkręciliśmy się na jakąś vipowską imprezkę i jeden gość z plakietką też pytał nas co tu robimy, i zdania też były podzielone. Przypuszczam, że wszyscy zbiorowo nie mieliśmy pojęcia.
OdpowiedzUsuń