Powróciły koszmary... W nocy śniło mi się, że prowadziłem lekcję w ramach edukacji zdrowotnej - przedmiotu, który szczyle nazywają zdrowaśką. A było tak:
- Czołem żołnierze!
- Czołem panie prezydencie!
A nie... To widziałem i słyszałem na żywo... We śnie było inaczej:
- Siema osoby uczniowskie.
- Siema panie edukatorze.
Zosia z pierwszej ławki podniosła rękę i nie czekając na pozwolenie zawołała:
- Proszę pana! A ja chcę być chłopakiem!
- No to na co czekasz? Przecież masz certyfikat samoświadomości. Nie musisz prosić o pozwolenie mamusi ani tatusia. Biegnij do higienistki... Przywieźli tam nową drukarkę, w mig dopasują ci instrument!
- A jako chłopak będę mogła bawić się lalkami?
- Oczywiście. Tyle tylko, że muszelką już się nie pobawisz...
W tym momencie Szymon wyskoczył z ławki:
- Nagrałem to! Nagrałem to! Użył pan zakazanego słowa! Na przerwie zasygnalizuję to pani dyrektorce...
Zosia poszła do higienistki, a ja musiałem zareagować na akcję Szymona:
- Masz rację, Szymon. Popełniłem błąd... Dziękuję ci za twoją lewicowo - liberalną czujność!
W nagrodę dałem mu naklejkę "Bób, humus i włoszczyzna". Dzieciak pokraśniał z dumy i wkleił ją do dzienniczka w rubryce "zasługi dla równości". A mnie czeka kara... Za użycie zakazanego słowa przez tydzień będę musiał nosić tabliczkę z napisem POSTĄPIŁEM JAK FASZYSTA! No trudno... Należy mi się. Czas wracać do lekcji, bo program goni! Rozpocząłem wykład:
- Tematem dzisiejszej lekcji jest napięcie seksualne. Dzielimy je na złe napięcie i na dobre napięcie... Złe napięcie dotyczy księży katolickich, a zwłaszcza hierarchów... Dobre napięcie może (ale wcale nie musi) przytrafić się także wam... Dzisiaj dowiecie się jak sobie z nim radzić... W teorii i w praktyce...
W tym momencie obudziłem się... Nie stwierdziłem u siebie napięcia seksualnego, ale za to pęcherz mi rozsadzało... Ledwo zdążyłem do kibla!