Jak zwykle siedzieliśmy w Salonie Mikołaja Miki łaknąc trochę jak kania dżdżu. Znienacka oburzył się Leming.
- Na co się oburzasz, Lemingu? - Zapytał Normalny.
- Tytuł daliście obrzydliwy! Tak nie wolno pisać o psie... Ani mówić też!
Poderwał się Kolega Podśmiechujek:
- Ja im mówiłem! Ale nie chcieli wstawić "Chuj bombki strzelił, choinki nie będzie"...
- Ja też mówiłem. - Wtrącił się Dziad Śmietnikowy. - Optowałem za "No i po ptokach".
Leming przestał się oburzać, ale żal go jakiś ogarnął:
- A nie można było napisać "No i spłynęło jak po kaczce"?
- Nie można było! - Mikołaj Mika był stanowczy. - Klamka zapadła! Już po zawodach...
- O co właściwie chodzi? - Obudzony Boja rozglądał się wystraszony.
Głos zabrał Brat Ladaco:
- Chodzi o to, że użyliśmy tytułu "No i zdechł pies", bo w tekście chcemy okazać... he he he... współczucie Lemingowi... Wczoraj jego nadzieja umarła ostatnia!
- Gówno prawda! - Wykrzyknął Leming i już się miało zacząć, ale się nie zaczęło, bo Profesor Gender przyniósł świeży nakap. Po chwili Leming śpiewał, a reszta akompaniowała mu murmurandem:
Jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy
Jeszcze się spełnią nasze piękne dni, marzenia, plany
My możemy być w kłopocie, ale na rozpaczy dnie
Jeszcze nie, długo nie!
Ihaha ihaha ihaha
Adieu!