środa, 2 lipca 2025

No i zdechł pies...

Jak zwykle siedzieliśmy w Salonie Mikołaja Miki łaknąc trochę jak kania dżdżu. Znienacka oburzył się Leming.

- Na co się oburzasz, Lemingu? - Zapytał Normalny.

- Tytuł daliście obrzydliwy! Tak nie wolno pisać o psie... Ani mówić też!

Poderwał się Kolega Podśmiechujek:

- Ja im mówiłem! Ale nie chcieli wstawić "Chuj bombki strzelił, choinki nie będzie"...

- Ja też mówiłem. - Wtrącił się Dziad Śmietnikowy. - Optowałem za "No i po ptokach".

Leming przestał się oburzać, ale żal go jakiś ogarnął:

- A nie można było napisać "No i spłynęło jak po kaczce"?

- Nie można było! - Mikołaj Mika był stanowczy. - Klamka zapadła! Już po zawodach...

- O co właściwie chodzi? - Obudzony Boja rozglądał się wystraszony.

Głos zabrał Brat Ladaco:

- Chodzi o to, że użyliśmy tytułu "No i zdechł pies", bo w tekście chcemy okazać... he he he... współczucie Lemingowi... Wczoraj jego nadzieja umarła ostatnia!

- Gówno prawda! - Wykrzyknął Leming i już się miało zacząć, ale się nie zaczęło, bo Profesor Gender przyniósł świeży nakap. Po chwili Leming śpiewał, a reszta akompaniowała mu murmurandem:

Jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy

Jeszcze się spełnią nasze piękne dni, marzenia, plany

My możemy być w kłopocie, ale na rozpaczy dnie

Jeszcze nie, długo nie!

Ihaha ihaha ihaha

Adieu!