niedziela, 20 lipca 2025

Banda czworga

 Jak zwykle siedzieliśmy w salonie Mikołaja Miki łaknąc trochę jak kania dżdżu, znienacka odezwał się Normalny:

- Podobno byliśmy na nocnym spotkaniu czterech... Pamięta ktoś coś? Mnie jakaś amnezja dopadła...

- Ja pamiętam wszystko! - Zgłosił się Kolega Podśmiechujek. - Trzymałem fason, żeby na końcu skraść całusy Miśkowi i Szymusiowi. Pozostałych zaliczyłem już dawno...

- A kto tam właściwie był?

- No był Misiek...

- Jaki Misiek?

- Ten, który bardzo lubi wieczorową porą. Był też Szymuś (ministrant Brata Ladaco), Kaczorek oczywiście był, no i również przeciwieństwo Czarnka było, czyli Bielanek...

- Dobrze, że Donek na takie łajdackie spotkania nie chodzi... - Wtrącił Leming.

- Jak to nie chodzi? Podobno też przyszedł, ale natychmiast został odesłany do izby czeladnej... Zresztą w czeladnej też długo miejsca nie zagrzał. Zauważyliśmy, że kieliszki i talerze bardzo są niedomyte i pogoniliśmy nieudacznego zmywacza - flejtucha. Jak niepyszny wrócił do rządu i teraz je pyszny makaron z truskawkami... No i lądowanie Sławosza obserwuje w sposób emocjonalny.

- I co było dalej?

- Misiek wyciągnął koniak na którym wymalowane było pięć gwiazdek. Szymuś wystąpił skromniej (jest gorszym sortem, bo jeszcze nie był w PIS-e), na jego butelce tylko trzy gwiazdki figurowały... Ale nikt nie zwrócił uwagi na te osiem gwiazdek jaśniejących na stole, bo gadali o jakichś racjach stanu na początku...

- A później?

- Osiem gwiazdek szybko się skończyło więc przyszliśmy tutaj na świeży nakap Profesora Gendera. Dużo się działo! Niby trzymałem rękę na pulsie, ale i tak nie wiem co właściwie potępialiśmy... Grzegorza Brauna? Naszych chłopców? Bąkiewicza? Ułaskawienie? Babcię Kasię? Ekscesy faszystów na granicy i nie tylko na granicy? Groka? A może wieszanie zdrajców? Wkrótce chyba nawet Kaczorek przebrał miarkę, bo zarządził zabawę w rodeo. On ujeżdżał Bielanka, a Misiek próbował okiełznać Szymusia... Doprowadziło to do kontuzji nogi Miśka. Więcej szczegółów nie znam, ale na pewno zna je Brat Ladaco, który na koniec spowiadał wszystkich...

Brat Ladaco nie musiał zdradzać tajemnicy spowiedzi, bo profesor Gender przyniósł świeży nakap i nasze myśli poszybowały w innym kierunku... Czekamy na rekonstrukcję rządu...


środa, 2 lipca 2025

No i zdechł pies...

Jak zwykle siedzieliśmy w Salonie Mikołaja Miki łaknąc trochę jak kania dżdżu. Znienacka oburzył się Leming.

- Na co się oburzasz, Lemingu? - Zapytał Normalny.

- Tytuł daliście obrzydliwy! Tak nie wolno pisać o psie... Ani mówić też!

Poderwał się Kolega Podśmiechujek:

- Ja im mówiłem! Ale nie chcieli wstawić "Chuj bombki strzelił, choinki nie będzie"...

- Ja też mówiłem. - Wtrącił się Dziad Śmietnikowy. - Optowałem za "No i po ptokach".

Leming przestał się oburzać, ale żal go jakiś ogarnął:

- A nie można było napisać "No i spłynęło jak po kaczce"?

- Nie można było! - Mikołaj Mika był stanowczy. - Klamka zapadła! Już po zawodach...

- O co właściwie chodzi? - Obudzony Boja rozglądał się wystraszony.

Głos zabrał Brat Ladaco:

- Chodzi o to, że użyliśmy tytułu "No i zdechł pies", bo w tekście chcemy okazać... he he he... współczucie Lemingowi... Wczoraj jego nadzieja umarła ostatnia!

- Gówno prawda! - Wykrzyknął Leming i już się miało zacząć, ale się nie zaczęło, bo Profesor Gender przyniósł świeży nakap. Po chwili Leming śpiewał, a reszta akompaniowała mu murmurandem:

Jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy

Jeszcze się spełnią nasze piękne dni, marzenia, plany

My możemy być w kłopocie, ale na rozpaczy dnie

Jeszcze nie, długo nie!

Ihaha ihaha ihaha

Adieu!