Jak zwykle siedzimy w salonie Mikołaja Miki łaknąc trochę jak kania dżdżu... Ale nie wszystko jest jak zwykle... Normalny nie odezwał się znienacka, zrobił to Mikołaj Mika, a my wszyscy tego się spodziewaliśmy:
- Nosz kurwa mać! Ani jednego w pierwszej dziesiątce, a konkurs drużynowy? Hańba!
Pospuszczaliśmy głowy, chociaż to nie my byliśmy takimi nielotami, a Mikołaj kontynuował:
- I co grają? Hymn niemiecki, hymn norweski... Jak ja mam to to śpiewać skoro nie znam słów?
Spuściliśmy głowy jeszcze niżej, żegnając w ten sposób sezon skoków narciarskich... I wtedy wszystko wróciło do "jak zwykle". Znienacka odezwał się Normalny:
- Nie folguj chandrze, Mikołaju. Niedługo sezon rozpoczynają kolarze!
- No i co z tego? Każdy z nas nie potrafi jeździć na rowerze!
- Ale każdy z nas lubi kolarstwo! A w kolarstwie przeważnie wygrywa Petr Sagan. Nauczymy się słowackiego hymnu i będziemy mogli śpiewać!
- Ale jak śpiewać? Słowacy bardzo oszczędni są w używaniu samogłosek... Zaplujemy się w trakcie śpiewania!
- Niekoniecznie. Wprawdzie nie jeździmy na rowerze, ale nie brakuje wśród nas poliglotów. Daj nam pół godziny, a tekst przełożymy ze słowackiego na nasze!
- Pół godziny później wszystko było gotowe. Jeżeli Petr Sagan coś wygra, to tak będą śpiewać Słowacy:
A tak będziemy śpiewać my (tylko tekst przełożyliśmy wiernie, filmu nie mamy nagranego):
Nad Tatrami błyska, trwa Sylwester Marzeń (2x)
Chodźmy tam, Słowacy! Jesteśmy po pracy, potrzeba nam wrażeń! (2x)
Bo Słowacja dotąd przebojów nie miała. (2x)
Adoptujmy Zenka, by jego piosenka mocy nam dodała! (2x)
PS. W sporcie tak już niestety jest, że nie zawsze wygrywają Polacy... Słowakom też z rzadka się to zdarza... Może być, że będziemy zmuszeni przetłumaczyć sobie (na nasze) hymny innych narodów: Szwabów, Kacapów, Żabojadów, Angoli, Makaroniarzy, Japońców, Chinioli, a zwłaszcza Amerykańców... Uwielbiamy śpiewać hymny... Mamy nadzieję, że covid nie zamknie sportu i nie pozbawi nas tej przyjemności.