Wtorek, 3 maja 1791, blady świt.
Łaknąc trochę jak kania dżdżu, siedzieliśmy w salonie Mikołaja Konstantego Miki w składzie następującym:
- Ja, Scipione Piattoli (herbu Zielona Pietruszka), doświadczony pijar i niedoświadczony sekretarz królewski.
- Ignacy Potocki (herbu Pilawa), minister policji, marszałek litewski, członek , wielki mistrz, polski polityk, patriota, publicysta, dramatopisarz, poeta, pedagog, historyk i tłumacz. Gdyby istniała liga piłkarska to byłby królem strzelców tejże.
- Hugo Kołłątaj (herbu Kotwica), kanonik, satyryk, prezbiter katolicki, geograf, mąż stanu, rektor, referendarz, pisarz polityczny, publicysta oświecony, polityk i historyk. Nosił dwa ordery przypominające medale z zimowych igrzysk olimpijskich.
- Stanisław Małachowski (herbu Nałęcz), hrabia, mniejszej wagi prezes, stały przedstawiciel, starosta, senator-wojewoda, marszałek i podstoli. Nosił z lekka wyliniałą perukę.
- Józef Radzicki (herbu Nałęcz), skarbnik, podczaszy, stolnik, podkomorzy i marszałek. Biedaczyna wysługuje się Kacapom, ale nie mamy do niego pretensji, bo cóż innego można robić mając takie bolszewickie nazwisko...
Znienacka Konstanty Mika wtoczył do salonu zataczającego się Stanisława Augusta Poniatowskiego.
- Konstanty Mika (herbu 1410), postać tajemnicza i sprawcza.
- Stanisław August Poniatowski (litościwie nie wymienię herbu, bo pieczętowanie się Ciołkiem zaszczytu nie przynosi), polski król i kochanek ruskiej carycy. Gospodarz słynnych obiadów czwartkowych. Widać, że dzisiaj (choć to już wtorek) przeżywa skutki uboczne czwartkowego obiadu.
Król opadł na szezlong, podniósł wzrok i zauważył, że gapimy się na niego.
- Co jest? - zapytał.
- Królu, ach Królu... - Odezwał się Kołłątaj. - Nie ukulturalniaj się tak ostro na tych obiadach... Bo XIX wieku nie dożyjesz!
- Jezuuuu, znowu kazanie...
- Nie czas na kazania! - Hrabia Małachowski podrapał się w perukę. - Sejm Czteroletni już trzy lata obraduje... Pasowałoby wreszcie przegłosować jakąś ustawę... Najlepiej zasadniczą... Wymyśl, Najjaśniejszy Panie, kilka artykułów, bo z artykułów taka ustawa się składa...
- O nie! Nic nie będę wymyślał! Peruka łeb mi gniecie jak w imadle... Scypek, mój sekretarzu wierny! - Król zwrócił się do mnie. - Skocz no do Biedry i przynieś kilka sześciopaków, bo zaraz zdechnę! Masz tu talara...
- Wasza Wysokość wybaczy, ale to se ne uda... - Uchyliłem się na czeski sposób. - Mamy dzisiaj Święto Trzeciomajowe, wszystkie dyskonty są pozamykane...
- Ja pójdę do osiedlowego monopolu! - Zaofiarował się Radzicki. - Otwarty 24h... I ja stawiam! Zostało mi jeszcze trochę srebrników...
- Leć Adam, leć!
Urażony Radzicki zatrzymał się w drzwiach.
- Ja jestem Józef, nie Adam...
- Nie gniewaj się, przyjacielu... - Stropił się Poniatowski. - Chyba miałem jakąś wizję... Leć Józef, leć!
Józef wrócił po kilku minutach. Na stole rozłożył sześciopaki i gąsiorki, a Stanisław August nie czekał na obsługę. Osobiście począł wyciągać zawleczki i korki...
- No! - Powiedział po chwili. - Znowu chce się żyć! Możemy przystąpić do tworzenia. Konstanty, grzmotnij preambułę, a ty, Scypek, zapisuj i nie uroń ani słowa.
Choć Konstanty Mika improwizował, preambuła zrobiła ogromne wrażenie. Pobożna, patetyczna i oświecona... Szczęki nam opadły z zachwytu!
- Co dalej? - Zapytałem po ochłonięciu.
- Jak to co? Jajco! - Entuzjazmował się hrabia Małachowski. - Koniec z ciemnogrodem. Postęp, tylko postęp! Musimy iść do przodu. Dekalog już jest... A więc my wymyślimy jedenaście punktów!
- Ale w pierwszym punkcie musi być o panującej religii. - Zastrzegł kanonik Kołłątaj. - Ja podyktuję...
Zapisałem skrupulatnie.
- A teraz o nas! - Potocki niecierpliwie czekał aż postawię kropkę. - Punkt drugi. Szlachta ziemianie. Niech tam będzie, że szlachectwo zobowiązuje i że szlachta pracuje! Trochę ściemy nie zaszkodzi...
W punkcie trzecim krótko załatwiliśmy się z miastami i mieszczanami, a w czwartym nie szczędziliśmy pochlebstw chłopom włościanom czyli ludowi rolniczemu.
W następnym punkcie oznaczyliśmy władze publiczne czyli rząd. Zwłaszcza Potocki nalegał by nie było tam wzmianki o jakiejkolwiek odpowiedzialności...
W punkcie szóstym ustaliliśmy jaki powinien być Sejm, bo jaki Sejm jest to każdy widzi.
- Teraz trzeba coś o królu... - Zauważył Konstanty Mika. - Opowiedz, Stasiu, jak to jest z tym królowaniem...
Staś (nie ma co się oburzać na poufałość, każdy z każdym już wypił brudzia) opowiedział, ale Kostek wszystko musiał przeredagować, bo Staś straszne banialuki prawił...
Punkt ósmy dotyczył sądownictwa. Sądy mają oddawać sprawiedliwość tym, którzy jej potrzebują! A potem iść będzie apelacja na trybunały główne i niech wygra lepszy!
W punkcie dziewiątym pomyśleliśmy o regencji. Regentem może być królowa, a gdy jej też nie ma, regentem zostaje prymas. O rozdziale kościoła od państwa pomyślimy później.
Punkt dziesiąty dotyczy edukacji dzieci królewskich. Cały naród powinien pilnować by nie powyrastali na nicponi, jak to nierzadko z dziećmi królewskimi bywa... Zwłaszcza na Zachodzie i Wschodzie!
No i ostatni punkt... Dotyczy siły zbrojnej narodowej. Wiadomo, że wojny nie będzie, ale w razie czego niech się naród broni osobiście.
- Jaki tytuł wpisać? - Zapytałem.
Wstał król.
- Na cześć Konstantego Miki proponuję "Konstytucja 3 Maja"! - Zawołał.
- Nie chcę! - Skrzywił się Kostek.- Trolle się dowiedzą i zaraz zaczną mnie hejtować... Niech się nazywa "Ustawa Rządowa". Kto ośmieli się hejtować Rząd?
- Dobra jest. - Król poderwał się energicznie. - Chodźmy zebrać trochę podpisów, szybko przegłosujmy, a jutro zapraszam wszystkich na przygotowania do czwartkowego obiadu!
- A ja jeszcze się zastanawiam... - Konstanty Mika jeszcze się zastanawiał...
- Nad czym?
- Ciekawe kto pierwszy złamie naszą ustawę... Robimy zakłady?