Jak zwykle siedzieliśmy w salonie Mikołaja Miki łaknąc trochę jak kania dżdżu. Znienacka przez nieszczelności w oknie wdarły się rozpaczliwe okrzyki:
- Ludzie! Ludzie! Maszyna się zepsuła!
Jak jeden mąż wybiegliśmy na zewnątrz. Rzeczywiście, zepsuta maszyna stała sobie spokojnie, a obok sołtys Poczciwicz nerwowo rwał włosy z głowy. Zajrzeliśmy pod pokrywę silnika. Pierwszy odezwał się Normalny:
- Od razu widać, że tuleja bruździ. Trzeba ją wyłuskać i odwieźć do naprawy. Niech ją przetoczą albo coś...
- Co ty pitolisz, człowieku! -Sprzeciwił się Dziad Śmietnikowy. - Nie znasz się na tym. Układ rozrządu szwankuje. Cały układ rozrządu trzeba wymienić!
- I co ci to gówno da? - Zapytał Mikołaj Mika. - Głowica jest najważniejsza! A ta tutaj goni w piętkę... Nowej głowicy potrzeba i wszystko będzie OK!
- Ależ skąd! Bynajmniej! - Sprzeciwił się Boja. - Filtry są do dupy! Przepuszczają męty i inne gluty. Dlatego doszło do aferii.*** Nie zwalajcie na układ rozrządu ani na głowicę!
- Ani na tuleję! - Dodał Dziad Śmietnikowy. - Wykręcanie z układu sprawnej i pożytecznej tulei jest niezgodne z instrukcją obsługi!
Zapewne doszłoby do grubej kłótni, a może nawet do mordobicia... Na szczęście pojawił się radny Podstępski.
- Co, zepsuło się? - Zapytał z fałszywą troską.
- Chyba coś z silnikiem... - Załamany sołtys spuścił głowę.
- A nie mówiłem? Już sześć lat temu ci mówiłem: nie wymieniaj diesla na benzyniaka! Diesel ci służył jak mógł. A ty co? Zdradziłeś i oddałeś na złom... A teraz sam widzisz, że benzyniak jest do niczego!
- Diesel był jeszcze gorszy! Wprawdzie przy brukselce pracował ochoczo... Ale gdy przyszło do kartofli czy buraków... Zaraz się zacinał! I tylko ropa mu gdzieś na lewo wyciekała... Idź sobie, Podstępski, nie denerwuj mnie!
Kiedy Podstępski oddalił się nieśpiesznie, sołtys Poczciwicz zwrócił się do nas:
- Co robić? Co robić?
Wszyscy spojrzeliśmy na Mikołaja Mikę. Mikołaj zmarszczył wysokie czoło, przymrużył mądre oczy i zamyślił się głęboko... Nie trwało to długo. Wkrótce odmrużył oczy i dostrzegliśmy w nich błysk geniuszu.
- Już wiem. - Powiedział. - Chodźmy do gospodarza Ćwieczka. On trzyma w stodole całkiem nienowoczesny kierat. Weźmiemy go (kierat, nie Ćwieczka), olejemy silniki spalinowe i podłączymy do maszyny...
- Ale czy damy radę? - Normalny miał wątpliwości.
- Oczywiście! Wprawdzie kiedyś woły były potrzebne do obsługi kieratu, ale przecież barany nie gorsze od wołów...
Boja też miał wątpliwości..
- Ależ to nie wypada. Nam nie godzi się chodzić w kieracie... On ciągle w lewo skręca, a my...
- Boja! - Przerwaliśmy mu ostro. - Tylko nam tu z polityką nie wyjeżdżaj!
***Aferia - według najnowszej nowomowy jest to skrzyżowanie afery z awarią.